czwartek, 31 grudnia 2015

Postanowienia Noworoczne i ja

Uprzedzając wasze pytania: nie, nie robię postanowień noworocznych. Nigdy nic nie zmieniają, a są jedynie pustą frazą na papierze lub w pliku. Czasami obiecuję sobie poprawę, planuję zmiany i obmyślam strategię, a potem jedynie się denerwuję, bo nic nie wychodzi. Dzisiaj jednak podeszłam do tematu inaczej, bo jako książkoholik. Z samym nałogiem czytania nie mam zamiaru walczyć, bo i po co, ale chcę wyznaczyć sobie pewne granice - te na górze i na dole. Jeśli je złamię to trudno. Jeśli uda mi się wytrwać do końca roku to będę z siebie dumna. Tyle i aż tyle. Ciekawi?

1. Nie kupię żadnej książki w cenie okładkowej.
Literatura w Polsce jest droga, nie oszukujmy się. Mimo to jest wiele tanich księgarni i dyskontów książkowych, z których można korzystać, a które aż tak bardzo nie uszczuplają naszego portfela. Zamierzam uwolnić się wreszcie od drogich, stacjonarnych sieciówek i kupować wyłącznie przez internet lub w okolicznych antykwariatach. 

2. Zaprzyjaźnię się z ebookami.
Dotychczas nie potrafiłam się do nich przekonać. Czasem ściągnęłam sobie kilka darmowych ebooków, ale szybko o nich zapominałam albo nie miałam ochoty na sięganie po nie i teraz okazuje się, że na czytniku znalazło się ich całkiem sporo. Myślę jeszcze nad wykupieniem sobie pakietu w Legimi, ale to plany na dalszą przyszłość. 

3. Ograniczę się do kupowania czterech (!) książek na miesiąc.
Najtrudniejsze wyzwanie na ten rok, ale próbować zawsze można.

4. Każdego miesiąca przeczytam przynajmniej jedną książkę zagranicznego autora w oryginale.
Obiecywałam to sobie w tamtym roku i nie wyszło. Tym razem jestem starsza, mądrzejsza i coraz łatwiej przychodzi mi czytanie po angielsku, więc dlaczego nie spróbować i z tym?

5. W tym roku zrobię sobie przynajmniej jeden porządny maraton czytelniczy z jedną z moich ulubionych serii.
Na pewno będzie to Harry Potter, ale marzę też o powrocie do Akademii Wampirów i wypadałoby skończyć Dary Anioła, więc trzymajcie za mnie kciuki, żeby się udało!

6. Będę czytać więcej klasyki.
Oby, bo w tym roku było z nią bardzo bardzo bardzo bardzo krucho...

7. Postaram się cieszyć każdą książką, nawet tą najbardziej złą.
Najważniejsze jest pozytywne podejście! Uwolnię się od negatywnych emocji, a jeśli książka naprawdę będzie koszmarem, to nie będę na siłę czytać do końca, jak robiłam dotychczas. Życie jest na to zdecydowanie za krótkie.

Nie planowałam najlepszej siódemki, ale wygląda na to, że ta liczba mnie prześladuje. A Wy macie jakieś postanowienia noworoczne? (:

Szczęśliwego, zaczytanego i pięknego 2016 roku!

wtorek, 29 grudnia 2015

Książki, dzięki którym serce bije szybciej #2015


Koniec miesiąca, koniec roku i koniec pewnego etapu w moim życiu, który mogę podsumować podwójną grubą kreską. Te 365 dni były nie tylko książkami i herbatą, serialami i kawą. Od stycznia małymi kroczkami spełniałam swoje mniejsze marzenia. Większe wciąż przede mną, ale to chyba jest w tym wszystkim najlepsze - nie brak mi pomysłów na kolejne, a realizowanie ich sprawia mi ogromną przyjemność. 2016 zapowiada się jeszcze lepiej. Wciąż planuję, sprawdzam, zaklepuję terminy i jeśli przynajmniej połowa z nich wypali, będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Rok 2015 był przede wszystkim rokiem ludzi - spotkań, nowych znajomości i zacieśniania przyjaźni. Przez te miesiące wiele zrozumiałam i uświadomiłam sobie jedną bardzo ważną rzecz - ja odpowiadam za własne szczęście i ten dzień ogłaszam dniem szczęśliwym. W tym momencie.

Ale dzisiaj nie o tym. Za mną zdecydowanie intensywny rok, zwłaszcza pod względem czytelniczym. Do dzisiaj, to jest 29 grudnia, mam na swoim koncie 99 książek przeczytanych w 2015 roku (mam cichą nadzieję, że do Sylwestra uda mi się skończyć setną, trzymajcie kciuki!). Które były najlepsze? Zobaczcie sami!

 
                                     recenzja                                  recenzja                                   recenzja


                                      recenzja                                  recenzja                                  


                                     recenzja                                  recenzja                                 

                                     recenzja                                  recenzja                                   recenzja

Nie będę się nad nimi rozpisywać, do większości z nich macie opublikowane recenzje, więc jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, zapraszam do czytania. Nie ukrywam, że jestem dumna z takiej dwunastki - wystarczy jedno moje spojrzenie na tytuł i autora i już się robi ciepło na sercu. Jestem ciekawa jak wyglądają Wasze ulubione książki tego roku, więc koniecznie napiszcie mi o nich w komentarzu lub podajcie link do postu na blogu/filmiku na vlogu, a chętnie przeczytam/obejrzę.

Szczęśliwego Nowego Roku!


niedziela, 20 grudnia 2015

093. Zorkownia



Tytuł: Zorkownia
Tytuł oryginału: -
Autor: Agnieszka Kaluga
Tłumacz: -
Ilość: 288 stron
Wydawnictwo: Znak




Chcę rzucać nią o ściany i przytulać do piersi. Ta książka wywołuje we mnie tyle sprzecznych myśli, emocji; tyle wątpliwości, które pojawiły się ot tak, jakby na zawołanie. Mam ochotę krzyczeć, bo lubię jasne sytuacje, jasne historie, jasne książki. Oczywiste. Coś, co będę mogła opisać, podsumować, zanalizować. Zorkowni nie przypiszę żadnym rubryczkom, nie zaciągnę do odpowiedniej tabelki i nie nakleję etykietki. Po przeczytaniu pragnę tylko jednego: żeby Zorkownię jeszcze raz przeżyć.

Hospicjum nie przyspiesza ani uporczywie nie spowalnia procesu umierania.

Ludzie umierają codziennie. Wiem to ja, Ty też na pewno to wiesz. I Twoja rodzina, i przyjaciele, i ludzie na ulicy. I zwierzęta. To trudny temat: niektórzy z niego żartują, po czym okazuje się, że robią to przy kimś, kto miał ze śmiercią bezpośrednio do czynienia. Wtedy milkną. Pani Kaluga nie boi się mówić o rzeczach, które wprawiają w zakłopotanie większość towarzystwa. Prosto, lekko, bez zbędnych opisów, tak jak lubię. W pojedynczych zdaniach zawiera więcej emocji niż dziesięć powieści dla młodzieży. Zastanawiające, prawda?

Zapiski autorki są wyjątkowe, chociaż na pierwszy rzut oka wcale na takie nie wyglądają. Przejrzysty tekst, krótkie wpisy i ostatnie zdanie na osobiste refleksje. Nie mogę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, bo to za słabe słowo na tak silną książkę. Przez jej karty przewija się mnóstwo tematów, ale pani Kaluga obok żadnego z nich nie przechodzi obojętnie. Jako wolontariuszka w hospicjum ma bezpośredni kontakt z ludźmi - osobami cierpiącymi, zgorzkniałymi, szukającymi ucieczki lub pocieszenia - i przy tym potrafi zachować siebie, mimo że historia każdego z pacjentów coś w niej zmienia, coś porusza i coś zostawia. Mnie nauczyła jednej, bardzo ważnej rzeczy: dwa dni bólu to epoka.

Trudno jest mi podsumować Zorkownię, tak jak trudno było mi o niej pisać. Wolałabym zatrzymać ją dla siebie i udawać, że została napisana z myślą o mnie i o moich wątpliwościach. Zamiast powtarzać się i próbować przekonywać Was do niej, chcę Wam zacytować jeden fragment, po którym miałam łzy w oczach. Mam nadzieję, że po jego przeczytaniu pobiegniecie do księgarni i zaopatrzycie się w tę książkę, bo wierzcie mi, naprawdę warto:

Kazimierz.
Tu przychodzę po spokój.
Tyle ciepła między nami, tyle moich spokojnych nie wiem,
 tyle pustki w naszych głowach, tyle dotyku.

Bezradność starszego syna mnie ośmiela. Próbuję
pokazać mu, jak można być z ojcem tu i teraz.
- Napije się pan soku, panie Kazimierzu?
Ledwo uchwytne skinienie.
Syn odsuwa się od łóżka, robiąc mi więcej
miejsca. Tłumaczy się jak dziecko:
- Pytałem ojca, ale on nie chciał...
Bez słowa biorę jego dłoń i wkładam w nią kartonik
z sokiem.
Czuję sztywność tej ręki, uśmiecham się, przymykam
palce syna, drugą ręką dotykam czoła Kazimierza. 
Kazimierz znajduje słomkę, chwilę poimy go razem. 
Syn wydaje się większy. Stoi blisko. 
Wycofuję się.

Uroczysta chwila lub przerost egzaltacji
 z mojej strony. Nieważne.
Czuję radość; tak właśnie chcę być w hospicjum.

Znam swoje miejsce.
Chcę, by syn znał swoje.

piątek, 18 grudnia 2015

Liebster Blog Award #3

Witajcie, kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z Liebster Blog Award, do którego nominowała mnie Marta Tadych z Zaczytanej Doliny, za co serdecznie jej dziękuję. O poprzednich LBA, do których zostałam nominowana możecie przeczytać tutaj. Miałam już nie brać udziału w tego typu zabawach, ale uznałam, że skoro teraz mam luźniejszy okres, kiedy mogę sobie pozwolić na częstsze posty, to czemu by nie wziąć udziału w LBA?

1. Brałeś kiedykolwiek udział w jakichś maratonach czytelniczych lub nocach czytania?
Tak, brałam. Pierwszy raz był to bodajże polski Book-A-Thon rok temu (?), a w wakacje pewna blogerka, chyba z bloga Kocha, nie kocha, organizowała noc czytelniczą i wtedy udało mi się wytrwać tylko do trzeciej nad ranem. Najwyraźniej nie jestem nocnym markiem :)

2. Ile nieprzeczytanych książek czeka na swoją kolej na Twojej półce?
*Liczy, myli się, liczy od początku* Dokładnie 66 książek.

3. Gdybyś mógł jakąś potrawę jeść do końca życia, co by to było?
Jeśli mogę uogólnić, to wszelkiego rodzaju makarony - uwielbiam włoską kuchnię! Konkretna potrawa to chyba makaron z warzywami, kuskusem i kawałkami łososia. Nigdy mi się nie znudzi :)

4. Czy zdarza ci się, że śnią ci się rzeczy z przeczytanych książek?
Nie, nie pamiętam ani jednego snu związanego z książkami.

5. Jaką książkę chciałabyś dostać w prezencie?
Coś Dukaja albo Księgi Jakubowe Tokarczuk.

6. Jakiego koloru są ściany w twoim pokoju?
Aktualnie są fioletowe, ale w przyszłym roku będą jasnobrązowe :)

7. Którą ekranizację uważasz za lepszą od książki?
Hmm, to jedno z najtrudniejszych pytań, jakie widziałam. *Wchodzi na stronę filmweb, przegląda obejrzane filmy...* Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to Chłopiec w pasiastej piżamie, ale film podobał mi się bardziej tylko z jednego powodu: wzbudził we mnie więcej emocji.

8. O której z książek przeczytanych w 2015 roku nigdy nie zapomnisz?
Myślę, że o Annie Kareninie i o Dzienniku Bridget Jones - one najbardziej utkwiły mi w pamięci :)

9. Jaka piosenka ostatnio utknęła ci w głowie i nie mogłaś się jej pozbyć?
Pride - American Authors.

10. Jak planujesz spędzić Sylwestra?
Nie jest to jeszcze na 100% pewne, ale prawdopodobnie ze znajomymi :)

11. Leciałaś kiedykolwiek samolotem? Jak czułaś się podczas pierwszego lotu?
Nie, nigdy nie leciałam samolotem i trudno mi powiedzieć, czy wyczekuję tego pierwszego lotu, czy bardziej się go boję...

To już wszystkie odpowiedzi. Swoim zwyczajem nie nominuję nikogo konkretnego, ale jestem ciekawa, jak Wy byście odpowiedzieli na pytania Marty, więc zachęcam do komentowania. Przypominam po raz kolejny o konkursie (KLIK) - zgłoszeń jest przerażająco mało i wygląda na to, że rozdanie, które planuję dla Was w lutym przyszłego roku będę musiała odwołać...

Trzymajcie się ciepło i miłego wieczoru!

wtorek, 15 grudnia 2015

092. Lolita



Tytuł: Lolita
Tytuł oryginału: Lolita
Autor: Vladimir Nabokov
Tłumacz: Michał Kłobukowski
Ilość: 416 stron
 Wydawnictwo: Muza




  Lolita. Kiedy widzę to słowo na papierze albo słyszę je wśród rozmów z koleżankami, nie czuję niczego specjalnego. Może czasem lekko marszczę brwi wspominając historię dwunastoletniej dziewczynki. Może wzruszam ramionami zapytana o opinię po przeczytaniu. Może nawet zastanawiam się nad symboliką i przesłaniem (w końcu to klasyka literatury!). To wszystko jednak nie wystarcza - jestem zmieszana, zdezorientowana. Podobała mi się? Nie podobała? Warto przeczytać? Nie warto...?

Jestem pewna, że większości z Was Lolita jest znana chociażby ze słyszenia. Dawno, dawno temu, kiedy poprosiłam bliską osobę, by streściła mi mniej więcej o czym jest książka Nabokova, odpowiedziała: o pedofilu i dwunastolatce. Czytając te słowa, zapewne już możecie sobie kreować w myślach sytuacje, jakie opisuje autor. Widzę na Waszych twarzach pojawiający się niesmak, obrzydzenie i oburzenie, ale zanim osądzicie tę powieść po opisie, jak ja, doczytajcie recenzję do końca - nie wszystko jest tylko czarne lub tylko białe.

Podchodziłam do Lolity jak do śpiącego smoka - podejrzliwie, nieco sceptycznie i z wielką ostrożnością. Początek obiecywał wiele i zaciekawił mnie do tego stopnia, że uśpił moją czujność, a jak to mówią, im dalej w las tym więcej drzew. Wywody głównego bohatera były na przemian intrygujące i nużące. Wciągałam się w historię, by potem jak najszybciej przewracać kartki i wyczekiwać końca - moje odczucia względem tej książki zmieniały się jak w kalejdoskopie. Do teraz nie jestem pewna, czy polubiłam Lolitę, jeśli można mówić o polubieniu powieści o takiej tematyce. Miałam wrażenie, że Nabokov bawi się mną, raz mnie do siebie zachęcając, raz odpychając. Czułam się jak piłeczka przechodząca co chwilę na dwie różne strony: sympatyków i sceptyków. I chyba zostałam gdzieś pomiędzy...

...bo powieść jest zła tylko w dosłownym znaczeniu tego słowa: w tematyce jaką obrała i w bohaterach, jakich przedstawiono na jej kartach. Nie polubiłam Lolity i Humberta, nie kibicowałam im i było mi ciężko utożsamić się z którymś z nich. Mimo to pokochałam jedną rzecz: język. Nabokov pisze niesamowicie. Momentami trudno przebrnąć przez długie opisy, ciężko jest też wciągnąć się w historię, która na samą myśl wywołuje w nas obrzydzenie, jednak autor stara się nam to wynagrodzić. Gdybym miała porównać jego styl do jakiegokolwiek innego pisarza, nie potrafiłabym, bo jeszcze nie spotkałam się z kimś takim. Doceniam i szanuję - sztuką jest ubrać takie myśli w takie słowa. Jestem pewna, że do twórczości tego pana jeszcze kiedyś wrócę.

Nie mogę polecić tej książki wszystkim, bo zdaję sobie sprawę z tego, że historia w niej przedstawiona może być odebrana na wiele sposobów, niekoniecznie pozytywnych. Osobiście nie żałuję i jestem ciekawa innych utworów Nabokova, jednak po Lolicie pozostała we mnie pewna doza niesmaku. Kiedy wezmę głębszy oddech, przeanalizuję kolejny raz opowieść o dwunastoletniej dziewczynce i spojrzę na nią z większym dystansem, może podejmę się kolejnego wyzwania. Może. Póki co zachęcam Was do sięgnięcia, ale wyłącznie na własną odpowiedzialność.


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska 

piątek, 11 grudnia 2015

091. Godzina Zero



Tytuł: Godzina Zero
Tytuł oryginału: Towards Zero
Autor: Agata Christie
Tłumacz: Anna Bańkowska
Ilość: 176 stron
Wydawnictwo: Dolnośląskie




Trójkąt - podstawa i dwa boki. Mężczyzna i dwie kobiety. Krewni, znajomi, przyjaciele i jedna starsza pani, czyli królowa swojego gatunku powraca na mojego bloga i to w jakim stylu!

Bardzo lubię kryminały, zwłaszcza Agaty Christie. Krótkie, treściwe, bez zbędnych opisów - i właśnie taka będzie dzisiejsza recenzja. Nie ma potrzeby rozpisywać się na temat autorki, ale i o książce trudno coś napisać nie zdradzając przy okazji kluczowych momentów. Co więcej: fabuła na pierwszy rzut oka nie sprawia wrażenia ambitnej, oryginalnej czy chociaż poruszającej, więc wielu z Was może pomyśleć, że nawet nie warto zwracać uwagi na Godzinę Zero. Ale, ale...! Tutaj wkraczam ja i pokazuję, jak ocena czytelnika może się zmienić od opisu z tyłu okładki i prologu do zakończenia ostatniej strony.

Pierwsze rozdziały były nużące. Nie czułam, że czytam kryminał, raczej powiastkę obyczajową. Teraz wiem, że wprowadzenie było kluczowe dla rozwinięcia akcji, ponieważ kiedy już policja wkracza na scenę, a wszyscy bez wyjątku stają się podejrzani, napięcie rośnie z każdym przeczytanym akapitem. I nie zrozumcie mnie źle - nie jest ono specjalnie wyodrębnione, tak jak to ma miejsce u Katarzyny Bondy. Większość tekstu to dialogi, próżno tu szukać kwiecistych opisów, a jednak właśnie rozmowy wzbudzały we mnie niepokój i chęć poznania imienia przestępcy, co zazwyczaj się nie zdarza. Ale mówimy o Agacie Christie - u niej wszystko jest możliwe.

Najsilniejszą stroną są bohaterowie i, jak w każdej powieści autorki, mamy ich całą paletę, w której możemy przebierać do woli. Odmienna płeć, mniejszy lub większy iloraz inteligencji i różne motywy, by zabić. Oczywiście najlepsza rozrywka dla czytelnika to taka, w której może pogłówkować, pomyśleć nad rozwiązaniem zagadki i wytypować swoich "faworytów". Autorka utrudnia nam zadanie, wprowadzając pułapki, stosując gierki słowne i siejąc wątpliwości - to na pewno ten? Może jednak tamten? A czy ona nie ma nic na sumieniu...? 

Takie książeczki połykam na raz, nie znaczy to jednak, że źle się przy nich bawię i chcę je skończyć jak najszybciej, by "mieć je z głowy". Lubię kryminały, lubię Agatę Christie i lubię myśleć podczas przyswajania lektury, dlatego wiedziałam, że Godzina zero jest dla mnie. Jeśli i Wam sprawia przyjemność czytanie krótkiej, zwięzłej formy bez zbędnych opisów, ale z narastającym napięciem i wartką akcją, koniecznie sięgnijcie!


Przypominam o konkursie! KLIK

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Najlepsza Siódemka - wydanie specjalne!

Przypominam o konkursie - klik

To dziwne. Urodziny są zazwyczaj świętem, które chcemy obchodzić. Tort, świeczki, prezenty, życzenia. Rok bliżej do śmierci. Ten moment, kiedy na Twoim koncie na portalu społecznościowym pojawia się jedna cyferka wyżej, a ty czujesz się ważniejszy od innych. Pobłażliwie patrzysz na tych, którzy jeszcze nie dostąpili tego zaszczytu posiadania tylu wiosen co ty. A przecież rok temu myślałeś tak samo. I dwa lata temu. I pięć.

Najdziwniejsze w tym wszystkim, albo wręcz przeciwnie, jest to, że wcale nie czuję się mądrzejsza, dojrzalsza, lepsza. Jest 49 minut po północy, oficjalnie skończyłam siedemnaście lat, ale tak naprawdę wciąż mogłabym oglądać Króla Lwa i czytać Dzieci z Bullerbyn. Już wczoraj członkowie rodziny składali mi życzenia, a ja uśmiechałam się wymuszenie i dziękowałam za każde miłe słowo, chociaż żadne do mnie nie docierało. Wszystko było takie same. Zdrowia. Szczęścia. Pomyślności. Miłości. Dobrych ocen. Gdzieś w tym morzu życzliwości zabrakło mnie samej. Czegoś, co faktycznie sprawiłoby, że byłyby to moje urodziny, a nie kogoś tam następnego z kolei. Od kilku tygodni zastanawiałam się, co przedstawić Wam w Najlepszej Siódemce, co określiłoby mnie. 17 książek, które pokochałam? Zbyt banalne. 17 cytatów, które uwielbiam? Za trudne (jest ich o wiele więcej). 17... rzeczy lub osób, które mnie zmieniły? Moje. Osobiste. Prywatne. Intymne. Dlaczego nie?

Jeden
 Imagine Dragons - Demons


Dwa
John Green - Szukając Alaski


Trzy
J. K. Rowling - Harry Potter




Cztery i pięć
Requiem for a dream - sam soundtrack, jak i cały film


Sześć i Siedem
Two Steps From Hell i Thomas Bergersen - szczególnie ta piosenka:


Osiem
Hans Zimmer - Time


Dziewięć 
Charlie - film




Dziesięć
Glee - serial




Jedenaście
Taylor Swift - Back to december


Dwanaście
Coldplay - Fix you


Trzynaście
Antonia Michaelis - Baśniarz




Czternaście
Shameless - serial




Piętnaście
Krzysztof Kamil Baczyński
 


Szesnaście 
To opowiadanie
 http://draco-hermiona.blog.onet.pl/




Siedemnaście
Richard Paul Evans


Nie chcę pisać wyjaśnienia, dlaczego akurat ta książka, ta osoba, ta muzyka, ten film. Pojawiły się w moim życiu dokładnie w tym czasie, w którym powinny. Tak po prostu, zwyczajnie. Nie ma w tym drugiego dna ani symboliki. Niektóre były miłością od pierwszego wejrzenia, do innych musiałam dojrzeć, ale poznania żadnej z nich nie żałuję, mimo że niektóre były smutne, ciężkie lub trudne. 

Powspominałam, poniosły mnie emocje, więc może skończę tę chwilę tkliwości o drugiej w nocy i opublikuję ten post, bo jeszcze poleją się łzy wzruszenia. Sobie na kolejny, ostatni już rok oficjalnego dzieciństwa życzę tylko jednego: wytrwałości w tym, co kocham i do czego dążę. Wam: by tykający zegar i mijające lata nie przysłoniły tego, co najważniejsze. Wszystkiego najlepszego, sobie i Wam :)

niedziela, 6 grudnia 2015

Wygraj wymarzoną książkę!



Witajcie, kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z niespodzianką, która od kilku miesięcy chodziła mi po głowie. Dobrze wiecie, że uszczęśliwia mnie każde Wasze pojedyncze wejście, komentarz, opinia i nowy obserwator. Dajecie mi tyle radości, że przyszedł czas, bym i ja podarowała trochę radości Wam. Radziłam się znajomych, przyjaciół i blogerów, ale nie potrafiłam się zdecydować w kwestii nagród, więc uznałam, że najlepszą nagrodą będzie dla Was książka, którą sami sobie wybierzecie.  Zapraszam do zapoznania się z regulaminem.

Regulamin konkursu:
1. Organizatorem oraz fundatorem nagrody (nagród) jestem ja, autorka bloga Natala wśród książek.
2. Konkurs trwa od dzisiaj tj. 6 grudnia 2015 roku do 6 stycznia 2016 roku do godziny 23:59.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 4-5 dni od daty zakończenia konkursu.
4. W konkursie mogą brać udział wszystkie osoby, ale bardzo proszę anonimów o podpisanie się.
5. Paczkę z nagrodą wysyłam tylko na terenie Polski.
6. Aby wziąć udział wystarczy być obserwatorem mojego bloga oraz wypełnić poniższe zgłoszenie:
     - e-mail
     - nick/imię i nazwisko
     - odpowiedź na zadanie konkursowe
Możecie również polubić fp bloga na facebooku - KLIK
7. Możecie zmienić wybór książki w trakcie trwania konkursu, ale bardzo proszę mnie o tym poinformować w komentarzu.
8. Wybiorę jedną osobę, której odpowiedź najbardziej mi się spodoba, jednak jeśli zgłoszeń będzie co najmniej 50, ogłoszę, tym razem drogą losowania, drugiego zwycięzcę. Gdyby, jakimś nieznanym mi cudem, uczestników konkursu zgłosiło się więcej niż 100, analogicznie obdarzę radością trzy osoby :) Wyniki pojawią się tutaj albo na fp bloga na facebooku.
9. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w dowolnym momencie w trakcie trwania konkursu (o czym zostaniecie poinformowani).
10. Biorąc udział w konkursie akceptujesz jego regulamin.

Zadanie konkursowe:
Wybierz jedną książkę, którą chciałbyś podarować sobie lub komuś innemu i krótko uzasadnij, dlaczego akurat tę książkę i dlaczego właśnie tej osobie. Może to być na przykład nagroda za wytrwanie w diecie, ukończenie trudnego wyzwania lub pomoc. Całkowita dowolność.
Bardzo proszę, żebyście nie pisali książki - limit to 10 zdań.

Jeśli nie jest to dla Was problem, możecie również udostępnić link do konkursu lub baner na swoim blogu, instagramie, fp - gdzie chcecie. Będzie mi bardzo miło :)

Życzę Wam wszystkim powodzenia i samych udanych prezentów w Mikołajki!



Znajdziecie mnie:

czwartek, 3 grudnia 2015

Listopadowy stosik!

Witajcie, kochani!
Obiecałam Wam pokazać stos i oto jest. Nie tyle przeraża mnie ilość pieniędzy, którą przeznaczam na książki (większość mam z antykwariatów i po przecenach), co świadomość, że powieści jest na półce coraz więcej, a doba trwa niezmiennie 24 godziny. Pytanie nasuwa się samo: kiedy ja to wszystko przeczytam? Zbliżają się Święta, ale niestety nie zawsze jest to czas odpoczynku. Dni poprzedzające Boże Narodzenie to okres przygotowań, zabiegania i nieustannej gonitwy za zniżkami i kupnem prezentów na ostatnią chwilę dla wnuczki kuzyna ojca babci od strony mamy. Warto czasami zatrzymać się, wziąć głęboki oddech i zastanowić się, czy to, za czym tak gonimy, nie leży dokładnie tu, przed naszym nosem. Ale nie będę Was męczyć swoją filozofią na ten temat: zapraszam na stosik!
Całość podzieliłam na dwa mniejsze stosy. Pierwszy z nich przedstawia moje zdobycze z Śląskich Targów Książki, a drugi to cała reszta uzbierana gdzieś tam, kiedyś tam, przez przypadek (lub nie).

 Od góry:
- Pentagram Jo Nesbo - uwielbiam Syna tego autora, więc już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po tę książkę, zwłaszcza, że upolowałam ją za 10 zł na stoisku Fundacji Mam Marzenie!
- Tajemnica Joanny Chmielewskiej - j.w. Nie był to świadomy wybór, ponieważ ta książka, jak wszystkie na tym stoisku, była opakowana w brązowy papier, na którym wypisane były tylko trzy słowa-klucze (to pomysł Fundacji), ale mimo to cieszę się, że ją mam.
- Ostatnie historie Olgi Tokarczuk zdobyłam za kilkanaście złotych na stoisku z tanimi książkami i coś czuję, że autorka i tym razem pozytywnie mnie zaskoczy, tak jak to było w przypadku Prawieku i innych czasów.
- At First Sight Nicholas Sparks - j.w. kolejna książka do kolekcji w języku angielskim i to jeszcze tak dobrego autora. Nie mogłam się powstrzymać!
- Biesy Fiodora Dostojewskiego - przeceniona, pięknie wydana, no i Dostojewski - grzechem byłoby nie kupić!
- Dopóki śpiewa słowik Antonii Michaelis - znacie moją historię z Baśniarzem, więc zapewne nikogo nie zdziwi to, że kupiłam kolejną książkę tej autorki. Mam nadzieję, że czeka mnie potężna mieszanka emocji i porządny kac książkowy.
- Pielgrzym Terry Hayes - tyle razy Anitka zachwalała na kanale, to jak mogłabym przejść obojętnie! Tyle dobrych recenzji, zachwytów, ochów i achów...
- Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell - czyli największa zdobycz targowa, listopadowa i chyba nawet roczna. Ponad tysiąc stron i to jakich! Już nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać, bo zapowiada się g e n i a l n i e !


Od góry:
- Atlas Chmur Davida Mitchella, który kupiłam za piętnaście złotych w jednej z tanich księgarni w Katowicach.
- Lolita Vladimira Nabokova - tę książkę wyczaiłam w antykwariacie za kilkanaście złotych i już ją zaczęłam, więc spodziewajcie się niedługo recenzji.
- Podaruj mi miłość - ten zbiór opowiadań jest moim wczesnym prezentem mikołajkowym od rodziców i przed Świętami na pewno po niego sięgnę!
- I odpuść nam nasze... Janusza Leona Wiśniewskiego - książka dla mamy, ale pewnie i ja kiedyś sięgnę po tego autora, więc nie zaszkodzi dodać tę książkę do stosu.
- Czas pokaże Anny Ficner-Ogonowskiej - chyba najbardziej wyczekiwana przeze mnie powieść ostatnich miesięcy!
- Mały Książę Antoine De Saint-Exupery czyli wygrana w konkursie u Olgi z Wielkiego Buka :)


Czytaliście coś z mojego stosu? Polecacie? A może chcielibyście którąś z tych powieści u siebie? Koniecznie dajcie mi znać o tym w komentarzu :)

wtorek, 1 grudnia 2015

Podsumowanie listopada!



Czy to już? Czy kartka z kalendarzem nie kłamie? Czyżby nadszedł... grudzień?

Zaczęło się coś pięknego: powrócił jeden z lepszych okresów w roku i mój ulubiony zimowy miesiąc czyli grudzień! Mikołajki, urodziny, Boże Narodzenie i Sylwester - nie wiem jak Wy, ale ja już nucę pod nosem świąteczne piosenki, wieszam lampki na regale z książkami i w przyszłym tygodniu zabieram się za robienie ciasteczek! Ale zanim wejdę w śnieżny (teoretycznie) i mroźny klimat, najpierw chcę zamknąć jesień i podsumować ubiegły miesiąc. Ciekawi? Zapraszam!

Przeczytane książki:
- Piękny drań - Christina Lauren
- Wystarczy, że jesteś - Małgorzata Gutowska-Adamczyk
- Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz
- Piękny nieznajomy - Christina Lauren
- Zaginięcie - Remigiusz Mróz
- Wszechświaty. Utopia. - Leonardo Patrignani
- Zimowa opowieść - Mark Helprin
- Godzina zero - Agata Christie

Łącznie przeczytałam 2842 strony, ok. 94 strony dziennie. Jestem bardzo zadowolona, że przeczytałam dziewięć, dziewięć!, książek i mam tylko nadzieję, że utrzymam ten stan czytelniczy do końca roku!

A grudzień? Grudzień zapowiada się ciężko, zimowo, ale wciąż pięknie, jak przystało na miesiąc tylu cudownych i wyczekiwanych przeze mnie dni. W czwartek pojawi się stos z listopada. Nie zdradzę Wam póki co, co tam jest, ale przyznam, że nawet jak na mnie i moje szaleństwo czytelnicze zdrowo przesadziłam. Szóstego planuję dla Was niespodziankę, siódmego pojawi się specjalne zestawienie Najlepszej Siódemki, a pozostałe dni stoją pod znakiem zapytania. Może przygotuję dla Was jeszcze coś świątecznego, ciepłego i rozgrzewającego na mroźne wieczory, a reszta zależy od tego, co będę czytać w grudniu.

 Życzę Wam samych najlepszych lektur i ciepłych rękawiczek!

A jak Wam minął listopad? :)