wtorek, 11 listopada 2014

031. List





Tytuł: List
Tytuł oryginału: The letter
Autor: Richard Paul Evans
Ilość: 320 stron
Wydawnictwo: Znak literanova


Największej mądrości życiowej nie uczą nas zakurzone tomy dzieł filozoficznych, ale ludzkie czyny, każdy oddech i gest współczucia.






Mam nadzieję, że każdy z Was zna lub chociaż kojarzy Evansa, a jeśli nie, to niech się wstydzi. Jego książki zawsze robiły na mnie wrażenie, nic więc dziwnego, że gdy usłyszałam o premierze jego nowej powieści, wprost nie mogłam się doczekać by ją przeczytać. Co więcej, wydarzenia w niej opisywane są poniekąd kontynuacją z Zegarka z różowego złota, który uwielbiam, dlatego nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby nie kupić Listu. 

Co z tego, że wszystkie książki Evansa są do siebie uderzająco podobne? Co z tego, że każda zawiera w sobie właściwie to samo przesłanie? Co z tego, że prawie wszystkie kończą się tym samym happy endem? To naprawdę nie jest ważne dla nas - fanów autora - bo w każdej przeczytanej historii zakochujemy się na nowo w języku, lekkości i klimacie, który niczym niewidzialny pył jest rozsiany na kartach powieści i przenosi nas do właściwej akcji. Jest jak pyszna gorąca czekolada w zimowy wieczór, którą piliśmy już tysiące razy, a mimo to wciąż do niej powracamy.

Emocje, emocje, emocje... Każda strona jest przepełniona rozterkami i myślami bohaterów, które odpowiednio przedstawione, pozwalają czytelnikowi na odczuwanie ich z taką samą intensywnością co główne postaci. Ponadto autor umiejętnie lawiruje między jedną ważną sentencją a drugą, nie próbując być mądrzejszym od czytelnika, a jedynie zaznaczając, na co powinniśmy zwrócić uwagę przy czytaniu. Zdecydowanie najbardziej podobają mi się nieco banalne, ale prawdziwe cytaty na początku każdego rozdziału, będące już znakiem charakterystycznym Evansa, zmuszające nas do refleksji i przemyśleń nawet po skończeniu książki i poruszające w nas te wrażliwe aspekty, z których sami moglibyśmy nie zdawać sobie sprawy.

Oczywiście myślą przewodnią powieści jest miłość, która pokona wszelkie przeciwności losu, stanie w obronie nieszczęśliwego, nie przeminie i będzie symbolem nowego, lepszego początku. Musimy jednak pamiętać o pewnej ważnej rzeczy, do której nawiązuje autor, przenosząc nas w lata trzydzieste ubiegłego wieku, a mianowicie do prześladowań ciemnoskórych. Wątek nie jest może specjalnie rozbudowany, ale niektóre opisywane sytuacje dają do myślenia, a jedna wyjątkowo mną wstrząsnęła. To, co działo się w tamtym czasie w Ameryce, jest niesamowicie smutne, ale też pokazuje, jak podejście ludzi potrafi się zmienić na przestrzeni lat.

List może się wydawać kolejną książką mówiącą o ponadczasowej miłości, pełnej wzajemnych wyrzeczeń i poświęcenia, ale jest to również powieść dająca nadzieję i pogłębiająca naszą wiarę - powieść, która pomimo lekkości przy jej czytaniu porusza trudne tematy, a także wyzwala w nas mnóstwo emocji i pozostaje w pamięci, zwłaszcza poprzez zakończenie. Polecam z całego serca!

Moja ocena:
8/10


A na cudowny, słoneczny początek popołudnia soundtrack z Gwiazd naszych wina! <3


8 komentarzy:

  1. to chyba trochę jak ze Sparksem, bo jego książki też są nie-sa-mo-wi-cie to siebie podobne, ale mi to nie przeszkadza, bo czytałam już chyba 7, czy coś koło tego, a na półce mam kolejne. Evans wciąż przede mną. chciałabym to kiedyś nadrobić, ale myślę ze pozostanę jednak wierna Sparksowi ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się wstydzę, bo nie znam. Ale mam w planach i na pewno kiedyś się zapoznam, tylko muszę jakoś znaleźć na to czas...

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie czytałam żadnego utworu Evansa, lecz kojarzę autora głównie z pozytywnych opinii. ;)
    ~Gaviota

    OdpowiedzUsuń
  4. och, jaka ładna recenzja! :)
    ja od Evansa czytałam tylko "Szukając Noel", którą bardzo bardzo lubię. Na półce mam "Stokrotki w śniegu", ale jeszcze troszkę sobie poczekają, aż je przeczytam. A "List" dostanę do recenzji już niedługo :)

    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Evans to jeden z moich ulubionych pisarzy. Zawsze porusza moją duszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam żadnej książki Evans, ale kojarzę tę autorkę :)
    Nie wiem, czy chciałabym ciągle czytać o tym samym, ale po jedną książkę Evans muszę sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Ci, kochana, bo zachęciłaś mnie do tego bym sięgnęła po Evansa :). I dzięki temu w ciągu dwóch dni pochłonęłam jego dwie książki.

    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Wstydzę się - nie czytałam Evansa i mimo, że recenzja zachęca, to wybacz, wątpię, że sięgnę po jego książki, jeżeli wszystkie kończą się szczęśliwym happy endem, gdzie miłość wygrywa. Takie historią sprawiają, że bardziej wierzymy w siłę miłości, jej prawdziwość i to, że może przezwyciężać przeciwności losu, a przecież w życiu nie zawsze tak jest i tym bardziej rozczarowujemy się prawdziwym światem. Wydaje nam się jeszcze smutniejsze, to jaki jest prawdziwy świat, przynajmniej mi.

    OdpowiedzUsuń