środa, 29 lipca 2015

Przegląd seriali #3

zdjęcie robione przez mojego przyjaciela, jego instagram (klik)!

Zanim zamkniecie tę stronę, proszę Was o przeczytanie chociaż jednego akapitu o tym serialu, ponieważ on naprawdę zasługuje na szansę. Jeśli jednak nie interesują Was takie rzeczy, na samym dole znajduje się jeszcze kilka blogowych informacji ode mnie na temat kolejnych tygodni oraz garść newsów. Miłego czytania!

Dzisiaj przychodzę do Was z Przeglądem seriali, a właściwie tylko jednego, jedynego serialu, który od jakiegoś czasu siedzi mi w głowie. Wczoraj skończyłam ostatni odcinek 5 sezonu, na kolejny muszę czekać do stycznia, więc jeśli macie dla mnie jakieś fajne propozycje, którymi zagłuszę ból po zakończeniu tego, to będę wdzięczna. A tematem mojego dzisiejszego postu jest...


Shameless czyli bezwstydni lub, jak przetłumaczyła polska stacja, niepokorni. Cała historia opiera się na rodzinie Gallagherów, która, nie oszukujmy się, nie do końca jest normalna. Piątka dzieci, Fiona - jedyna dorosła córka, ojciec alkoholik oraz matka, która uciekła i ślad po niej zaginął. Trudno zachować pozory normalności, kiedy dwóch młodszych braci przechodzi okres dojrzewania, trzeci - 10-latek - ma skłonności do popadania w kłopoty, a czwartego trzeba zaprowadzić do przedszkola i mieć na oku przez większość dnia. Nie można zapomnieć o Debbie, która pomaga jak tylko może, ale wciąż jest jeszcze dzieckiem i ma swoje potrzeby. Fiona poświęca wszystko dla swojego rodzeństwa, ale czy jest w stanie nie zwariować przy takiej rodzince?


Po pierwszym sezonie uwielbiałam wszystkich bohaterów, bez wyjątku. Odpowiedzialną Fionę, która po odejściu matki rzuciła wszystko i zajęła się rodzeństwem. Sprytnego, inteligentnego Lipa, którego pomysły do dziś mnie zadziwiają. Kierującego się honorem Iana wraz z jego marzeniami o wojsku. Debbie, jedyną, poza Fioną, dziewczynę w rodzinie i przejawiającą zdecydowanie najwięcej ciepłych uczuć do ojca. Carla, małego chłopca, który już teraz zaczął pokazywać się od najgorszej strony, ale wcale nie stracił nic z czułości, jaka ogarnia widza po zapoznaniu się z tym bohaterem. Najmniejszego Liama, który choć nadal jest w pieluchach, odgrywa dużą rolę w serialu. Polubiłam sąsiadów Gallagherów, Kevina i Vi, którzy jak tylko mogą, pomagają Fionie. Po kilku odcinkach zapałałam sympatią nawet do samego Franka Gallaghera, od którego zaczęło się całe zamieszanie.


Shameless nie jest jednak zwykłym, lekkim serialem, który oglądamy ot tak sobie i polecamy każdemu, bo też nie do wszystkich grup wiekowych jest on kierowany. Można by rzec, że w dużej mierze rodzina Gallagherów to rodzina patologiczna, dlatego widz musi być przygotowany na wszystko: narkotyki, alkohol, przemoc... W serialu nie brakuje również nawiązań do homoseksualizmu, biseksualizmu, a częste sceny seksu to norma. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, Shameless wciąga od początku - już od pierwszego odcinka mamy kilka ciekawych wątków, a wraz z kolejnymi sezonami, rozszerza się zarówno obsada, jak i fabuła. Uwierzcie mi, tu nie ma miejsca na nudę.

Tak naprawdę nie wiem, dlaczego tak pokochałam Shameless. Mam słabość do aktorów i postaci, których grają. Uzależniłam się od zwrotów akcji i zaskoczeń, jakie serwuje nam reżyser. Jestem absolutnie zakochana w muzyce, która jest idealnym dopełnieniem i tłem historii. I wiecie co? Oglądając Shameless nie zdobędziecie wiedzy na temat historii, fizyki czy biologii; nie zobaczycie pięknych bitew oraz intryg; nie będziecie śmiać się co trzecie zdanie wypowiedziane przez losowego bohatera; ale nauczycie się o wiele, wiele więcej. Jak przemycić pół kilo heroiny, jak wyrwać trzech facetów naraz lub jak dobra kondycja pomaga przy ucieczce przed policjantami. Przestrzegam Was przed niemoralnością, bezwstydnością i kontrowersją, ale jednocześnie zachęcam do zapoznania się chociaż z pierwszym odcinkiem, bo warto. Naprawdę warto!


Garść informacji:

- w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie, dlatego recenzje albo się pojawią (jeśli je napiszę do piątku) albo nie. Planuję dla Was trzy TAG-i na te 14 dni, zobaczymy czy dam radę.

- założyłam wczoraj instagrama (chyba jako ostatnia osoba na świecie). Będą na nim zdjęcia typowo książkowe, np. co aktualnie czytam, zdjęcia mojej biblioteczki czy różne zestawienia powieści m.in. kolorystycznie, ale mogą pojawić się inne rzeczy, ludzie lub zwierzęta. Jeśli ktoś ma ochotę zaobserwować KLIK. Jeśli macie też instagrama, obserwujcie, ja dzięki temu znam Wasze nazwy i również mogę Was zaobserwować, ew. podawajcie swoje nazwy w komentarzach :)

Miłego tygodnia i pamiętajcie, by korzystać z ostatnich dni lipca!

poniedziałek, 27 lipca 2015

071. Jedwabnik

Okładka książki Jedwabnik

Tytuł: Jedwabnik
Tytuł oryginału: The Silkworm
Autor: Robert Galbraith
Tłumacz: Anna Gralak
Ilość: 480 stron
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie




Wiedzieliście, że jedwabniki to najbardziej udomowione zwierzęta świata? Te owady są tak bardzo uzależnione od człowieka, że w przypadku zaprzestania produkcji jedwabiu, ich gatunek wyginąłby w przeciągu tygodnia. W podobnej sytuacji są książki i pisarze, którzy je tworzą - jeśli ludzie nie będą czytać, literatura może nie przetrwać, a autorzy, nawet ci najwybitniejsi, mogą wylądować na ulicy bez pracy i perspektyw na przyszłość. Jako czytelnicy nie mamy, póki co, podstaw, by się tego obawiać, ale kto wie, co będzie za sto lat, dwieście...?

Kto jeszcze nie zna Cormorana Strike'a, odsyłam do pierwszej części jego przygód, czyli do Wołania Kukułki (recenzja). Sprawa Luli Landry przyniosła detektywowi nieco sławy, dzięki czemu zreperował swoje finanse i jak na razie nie mógł narzekać na brak zleceń. Gdy zgłasza się do niego żona zaginionego pisarza Owena Quine'a, wszystko wskazuje na to, że jest to kolejna, nudna sprawa do rozwikłania... aż do momentu, kiedy detektyw znajduje Quine'a martwego. Okoliczności morderstwa są odrażające - kto byłby zdolny do popełnienia takiej zbrodni? Mordercą może być każdy, zwłaszcza gdy okazuje się, że pisarz w swojej ostatniej książce obraził wiele osób ze świata wydawniczego i nie tylko. Czy detektyw poradzi sobie z tą sprawą?

Miałam mieszane uczucia sięgając po Jedwabnika. Z jednej strony pseudonim słynnej pisarki, całkiem dobre Wołanie kukułki i zachęcające opinie - jasne, czemu by nie przeczytać? Mimo to bałam się, że znowu rozczaruję się i zacznę porównywać kryminały z Harrym Potterem, co byłoby nie tylko niestosowne, ale wręcz głupie - przecież to zupełnie różne gatunki! Druga część przygód Cormorana Strike'a niestety nie spełniła do końca moich oczekiwań. Było poprawnie, właściwie, prawidłowo. Ale czy to wystarczyło?

Może zacznę od pozytywnych aspektów. Po raz kolejny autor zaserwował nam 480 stron pięknego, klimatycznego Londynu, o którym czytało się naprawdę dobrze. Opisy miasta dorównywały piórom najznamienitszych pisarzy i podczas lektury czułam niesamowitą magię tego miejsca - zupełnie jakbym tam była i uczestniczyła w akcji. Sama fabuła również zasługuje na pochwałę, bo zarówno szczegóły, jak i każdy większy wątek były dopracowane do perfekcji. Na wyróżnienie zasługuje również sam Cormoran, który w porównaniu ze swoją pierwszą odsłoną stał się dla mnie bardziej realny i barwny. Jednakże...

...to wciąż niecałkowicie żywy bohater. Zabrakło mi tego czegoś - metaforycznych nożyczek, dzięki którym mogłabym wyciąć go z papieru i wpuścić w swoją rzeczywistość. Duży wpływ na nie do końca dobry odbiór postaci miał fakt, że wyjątkowo ciężko było mi przebrnąć przez te niecałe 500 stron. Byłam ciekawa rozwiązania zagadki, ale nie aż tak, bym miała zarywać noce, a czasami dłuższe opisy jedynie mnie irytowały i miałam ogromną chęć przerzucenia kilku(nastu) kartek, bo zamiast skupiać się na podejrzanych, autor poświęcał cały rozdział Robin i jej narzeczonemu. Nie było to całkowicie złe - zabieg ten miał na celu przybliżenie poszczególnych postaci, jednak do mnie zwyczajnie nie trafił ten pomysł.

Trochę kryminałów jest już za mną, dlatego Jedwabnik nie wywarł na mnie wystarczająco pozytywnego wrażenia, bym mogła powiedzieć, że to bardzo dobra książka z tego gatunku. Znowu zabrakło mi realizmu - czegoś, co pomogłoby mi utożsamić się z postaciami i wciągnąć w fabułę - jednak nie skreślam autora i jego twórczości, bo sam pomysł i jego "techniczne" wykonanie zasługuje na pochwałę. Dla mnie literatura powinna wzbudzać przede wszystkim emocje, a ja, czytając Jedwabnika, nic nie czułam, dlatego nie jestem w stanie polecić Wam z czystym sumieniem tej książki. Jeśli nie macie szczególnie wygórowanych oczekiwań wobec kryminałów i macie ochotę na trochę klimatycznego Londynu w tle, sięgajcie śmiało! Jeśli jednak nie spodoba się Wam to, co odkryjecie na kartach tej powieści, nie mówcie, że Was nie ostrzegałam...

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska

piątek, 24 lipca 2015

Sweets Book TAG


Witajcie, kochani!
Może to już zauważyliście (lub nie), ale ostatnio naprawdę dobrze się bawię wykonując TAG-i, o których słyszę na blogach blogerów lub kanałach booktuberów, dlatego dzisiaj przychodzę do Was z kolejną zabawą. Na następny tydzień zaplanowałam dla Was coś, czego dawno już u mnie nie było, czyli Przegląd seriali #3, a tymczasem zapraszam do przeczytania moich odpowiedzi na Sweets Book TAG :)

1. Donut
Książka, w której czegoś brakowało.
Przychodzi mi tu na myśl dużo książek, ale Pierwsza kawa o poranku (recenzja) to jedna z tych, po których treści spodziewałam się więcej. Skusiła mnie piękna okładka, szkoda, że nieco rozczarowałam się na wnętrzu.

 2. Pudding
Książka z rozlazłym bohaterem.
 
Nie pamiętam nawet, dlaczego znielubiłam bohaterkę książki Przez burzę ognia (recenzja), ale nie była to najprzyjemniejsza lektura. Niedługo zabieram się za kolejną część, bo jestem ciekawa, czy im dalej w las, tym więcej drzew.

3. Lody
Książka, która zmroziła krew w żyłach. 
Tak, Pochłaniacz (recenzja) to książka, o której nie mogę przestać myśleć i która zaskoczyła mnie i poraziła w takim stopniu, że mam ochotę krzyczeć. Już niedługo zabieram się za Okularnika tej autorki - oby zakończenie tym razem mnie nie rozczarowało.

4. Czekolada
Książka, którą możesz czytać w kółko i w kółko, która nigdy się Tobie nie znudzi.
 
 Tutaj nie będę silić się na nic oryginalnego. Co więcej: mało jest książek, które czytam po kilka razy, a tu jest ich aż siedem, więc... czemu nie?

5. Ciastko
Książka, która złamała Ci serce.
Wahałam się naprawdę długo i bitwa była zażarta, ale w końcu wygrał Baśniarz (recenzja). Kto czytał, doskonale wie o czym mówię. Ta książka nie złamała mi serca - ona pokroiła je na kawałeczki, następnie wrzuciła do ognia, a popioły rozsypała w oceanie. Coś niewiarygodnego.

6. Cukierek
Ulubiona krótka książka tudzież książka z dzieciństwa.
Kilka razy pojawiała się już w zestawieniach TAG-u jako krótka książka, więc nie jest ona aż takim zaskoczeniem. Czytałam ją bardzo dawno temu, ale pokochałam i cóż więcej mogę dodać poza tym, że z całego serca Wam ją polecam?

7. Tort
Najcudowniejsza książka, która zawsze wprawia Cię w dobry nastrój i której niczego nie brakuje.
 
Ta (recenzja) lub jakakolwiek powieść Matthew Quicka, bo, bądźmy szczerzy, ten facet pisze genialnie i każda jego książka to ideał. Jeśli ktoś ma wątpliwości, natychmiast je rozwieję. Śmiem nawet twierdzić, że w porównaniu z Greenem wypada nieco lepiej, ale ćś...


To wszystko na dziś. Mam nadzieję, że TAG Wam się podobał i że chętnie zrobicie go na swoich kanałach lub blogach. Dajcie znać, jak Wy przyporządkowalibyście książki (jeśli macie linki, podawajcie, chętnie przeczytam i porównam z moimi odpowiedziami!). 
Miłego weekendu!

poniedziałek, 20 lipca 2015

070. Na ratunek



Tytuł: Na ratunek
Tytuł oryginału: The Rescue
Autor: Nicholas Sparks
Tłumacz: Andrzej Szulc
Ilość: 400 stron
Wydawnictwo: Albatros




Zazwyczaj jest tak, że dopiero po stracie danej rzeczy zaczynamy ją doceniać. Kiedy jest ona zawarta w pakiecie startowym, wraz z rodziną, szkołą, domem, jedzeniem i ciepłym łóżkiem, nie poświęcamy jej większej uwagi; twierdzimy, a co gorsza coraz więcej jest takich osób, że ona po prostu nam się należy. Jak każdemu. Nie jest to do końca błędne rozumowanie - przecież każdy, lub znaczna większość z nas, domaga się sprawiedliwości. Koleżanka ma to, ja też chcę. Kuzyn dostał fajną rzecz, fajnie by było również taką posiadać. Niektórzy z nas nie mają jednak tyle szczęścia i nie mogą poszczycić się na przykład doskonałym zdrowiem. Czy to czyni z nich gorszych ludzi?

Poznajcie Denise - jej uroda nie powala na kolana, a ona sama ma ważniejsze rzeczy na głowie niż spotykanie się z mężczyznami: czteroletniego synka, Kyle'a, który cierpi na zaburzenia mowy. Problem pojawia się w diagnozach lekarzy, którzy nie potrafią wyjaśnić, dlaczego tak jest, ani zdefiniować objawów, przyporządkowując je do danej choroby. Dolegliwości chłopca wciąż pozostają zagadką. Życie kobiety to ciągłe wyjazdy do szpitali, kolejnych specjalistów, zbieranie notatek na temat najnowszych badań - tylko skąd brać na to czas i pieniądze? Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia Denise i Kyle mają wypadek samochodowy, a na ich drodze pojawia się Taylor McAden, członek ochotniczej straży pożarnej. Co się stanie pomiędzy dwojgiem zagubionych ludzi? Czy ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie...?

Do książek pana Sparksa podchodzę bardzo sceptycznie z uwagi na to, że każda z nich jest poprowadzona według wszystkim znanego schematu: poznanie dwójki bohaterów, stopniowe zakochiwanie się, kilka kłód rzuconych pod nogi (żeby nie było za różowo) i happy end. Nie wszystko do końca zdarzyło się tak, jak to sobie wyobrażałam na początku, ale nie da się ukryć, że Na ratunek jest książką do bólu przewidywalną. Na szczęście fabuła jest na tyle dobra, że czytelnik tego nie odczuwa. Kiedy zagłębiamy się we właściwą akcję, wszelkie mankamenty idą na bok, a my wpadamy w wir wydarzeń, na przemian martwiąc się o losy Kyle'a, Denise i Taylora.

Główna bohaterka nie ma łatwego życia. Codziennie martwi się nie tylko o rzeczy, nad którymi myśli każdy rodzic (pranie, sprzątanie, posiłki), ale przede wszystkim boi się o swoje dziecko. Zaburzenia mowy w wieku czterech lat bardzo utrudniają kontakt z rówieśnikami, a małe postępy, które robi chłopiec, nie gwarantują trwałej poprawy i zaniku choroby. Czy Kyle znajdzie w szkole przyjaciół? Czy będzie w stanie podgonić materiał, jaki realizują nauczyciele? Czy nie będzie w ten sposób traktowany jako ktoś gorszy? Pytania, które ciągle zadaje sobie Denise i wątpliwości, jakie dopadają ją każdego dnia, czynią z niej postać niezmiernie ludzką i realistyczną, dlatego czytając o niej miałam wrażenie, jakbym znała ją od kilku lat. Jest to niewątpliwie jeden z największych plusów tej powieści. Główna postać męska również mnie nie zawiodła, bo Taylor jest miłym, opiekuńczym mężczyzną, który skrywa przed Denise niejedną tajemnicę, co, mówiąc szczerze, czyni go jeszcze ciekawszym bohaterem.

Dzieła pana Sparksa cenię z jednego, bardzo ważnego powodu: bo nie ukrywam, mogę narzekać na akcje, bohaterów lub język, ale jest coś, co zawsze podnosi moją ocenę i są to tematy, które autor porusza w danej historii. Determinacja matki, demony przeszłości, strach przed zaangażowaniem się, relacje z rodzicami i największa dawka poświęcenia, o jakiej kiedykolwiek czytałam - to wszystko na zaledwie czterystu stronach, ukazane przystępnym, prostym dla czytelnika językiem, jednocześnie plastycznym i bogatym w opisy, pozwala nam przenieść się na chwilę do małego miasteczka i śledzić losy ukochanych bohaterów.

Na ratunek może nie jest powieścią idealną. Niektóre zakończenia wątków naprawdę dało się przewidzieć, a i sama fabuła nie zaskoczyła mnie aż tak, żebym musiała wybałuszać oczy ze zdziwienia, ale wiecie co? Nie na tym polega zadanie tej książki. To piękna, wzruszająca historia o odnajdywaniu siebie nawzajem, o pokonywaniu słabości i strachów wyniesionych z dzieciństwa, ale także opowieść o poświęceniach; o chęci zmiany świata na lepsze i o potrzebie ratowania innych. Polecam szczególnie osobom, którym podoba się twórczość Sparksa, ale i czytelnikom (a zwłaszcza czytelniczkom) lubującym się w powieściach obyczajowych lub w książkach, które zadają trafne pytania i skłaniają nas do refleksji.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska

czwartek, 9 lipca 2015

069. Kasacja



Tytuł: Kasacja
Tytuł oryginału: -
Autor: Remigiusz Mróz
Tłumacz: -
Ilość: 496 stron
Wydawnictwo: Czwarta Strona




Polscy autorzy mają to do siebie, że albo czytelnik sięga po ich twórczość, albo wręcz przeciwnie, omija szerokim łukiem. Tak się składa, że teraz na polskim rynku więcej jest zagranicznych książek niż alkoholu w przeciętnym monopolowym. Wydawnictwa prześcigają się w wydawaniu nowości zza oceanu, a my rzucamy się łapczywie na każdą pozycję opatrzoną nalepką "bestseller z New York Timesa". Obieramy zły kierunek, lekceważąc literaturę rodzimą, a przecież my też mamy czym się chwalić.

Głównym bohaterem Kasacji autorstwa Remigiusza Mroza jest Kordian Oryński, świeżo upieczony aplikant w kancelarii prawnej Żelazny & McWay. Jego patronką zostaje prawniczka Joanna Chyłka. Bezwzględna, ironiczna, uparta i zawsze stawiająca na swoim - kobieta od razu zdobywa szacunek Kordiana. Kiedy trafia do nich sprawa Piotra Langera, wyrok nie pozostawia żadnych wątpliwości. Do czasu. Autor wprowadza nas w świat prawniczych machlojek, spisków i intryg. Powiązania, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego i propozycja współpracy nie do odrzucenia. Wchodzicie w to?

Najlepszą rekomendacją dla tej książki mógłby być jej brak, ponieważ wciąż nie potrafię zebrać myśli i ułożyć ich w całość po przeczytaniu ostatniej strony. Spodziewałam się zwykłej historii z papierowym bohaterami i wątkami ciągnącymi się w nieskończoność, a już sam początek zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Im dalej brnęłam, tym bliższy był mi świat Chyłki i Oryńskiego - świat prawników...

...bo tak naprawdę to właśnie on jest jednym z największych plusów Kasacji. Prawo, sądy, wyroki i rozprawy nic dla mnie nie znaczą i najzwyczajniej w świecie się na nich nie znam, a jednak autor wyszedł do mnie, niedoświadczonej w takich tematach czytelniczki, naprzeciw i prostym, lekkim językiem przekazał wszystko to, co powinnam wiedzieć, by orientować się w całej sprawie. Oszczędził mi nudnych, nic niewnoszących detali, a jednocześnie zadbał o to, by nie zabrakło szczegółów z życia prawnika, zarządzania i samego przebiegu pracy w kancelarii.

Nie zapominajmy również o bohaterach. Największą sympatią zapałałam do Chyłki i tutaj nie ma co się dziwić, bo jest to jedna z najlepiej wykreowanych kobiecych postaci, o jakich miałam przyjemność czytać. Jej bezwzględność, trzeźwe myślenie i ocena sytuacji, a dodatkowo cięte riposty, którymi odszczekiwała się przy każdej nadarzającej się okazji, nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do jej charakteru. Wraz z Kordianem tworzyła parę bohaterów, których nie da się nie polubić i im nie kibicować aż do końca.

Kasacja to książka, która wciąga czytelnika od pierwszej strony i nie wypuszcza ze swoich szponów aż do ostatniego akapitu. W tej opowieści nie ma rzeczy czarnych i białych, stąd też nigdy nie wiadomo, kim jest kolejna nowo poznana osoba i jaki koniec przewiduje cała historia. Intrygi, spiski i tajemnicza mafia nadają specyficzny klimat, a poszczególne wątki splatają się w spójną całość tworząc pozycję, o której trudno będzie zapomnieć. Ja ze swojej strony mogę ją tylko gorąco Wam polecić i mieć nadzieję, że spodoba się Wam chociaż w połowie tak bardzo, jak mnie!

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Liebster Blog Award



Zostałam nominowana do tej blogowej zabawy przez Agnieszkę D. z bloga Książka od kuchni, za co bardzo dziękuję. Poniżej przedstawiam Wam odpowiedzi na zadane przez nią pytania. Miłego czytania! :)

1. Ulubiona okładka książkowa.
Pierwsze pytanie i już mam problem z odpowiedzią. Aktualnie jestem na wakacjach i nie mam wglądu do swojej biblioteczki, ale jedną z najpiękniejszych okładek książkowych, które pamiętam, ma Miniaturzystka Jessie Burton. Sami spójrzcie:


2. Czy Twój ulubiony autor kiedykolwiek rozczarował Cię jakąś książką?
Zwykle jestem zakochana w książkach moich ulubionych autorów chyba właśnie ze względu na samych autorów i ich styl pisania, ale pamiętam, że Pałac północy Zafona w porównaniu do innych jego powieści wypadł bardzo słabo.

3. Co sądzisz o e-bookach?
Są mi obojętne. Rzadko czytam powieści w wersji elektronicznej, zwykle wybieram papierowe. Nie przeczę jednak, że czasami zdarza mi się zabrać mój czytnik np. na wycieczkę, żeby nie pakować zbędnego ciężaru. Mimo wszystko tradycyjne książki górą!

4. Najpierw książka, potem film - zgadzasz się? Dlaczego? Jak jest u Ciebie?
Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Czasami wolę najpierw obejrzeć film, potem przeczytać książkę. Innym razem, jak już obejrzę film, nie chcę sięgać po powieść, bo znam zakończenie - i odwrotnie. Kwestia indywidualna każdej produkcji, bo jednak wszystko zależy od tego, czy oglądam/czytam dla rozrywki czy jednak tajemnice/rozwiązywanie zagadek grają znaczącą rolę.

5. Gdzie najbardziej lubisz czytać?
Fotel/kanapa w salonie przy kominku, kanapa u mnie w pokoju, na dywanie pod kaloryferem.

6. Zdarza Ci się nie dokończyć książki? Dlaczego? 
Nigdy nie odkładam książki niedokończonej. Nawet gdybym potem miała ją spalić lub wyrzucić, bo jest beznadziejna. Nigdy. Zawsze kończę to, co zacznę.

7. Na bezludną wyspę możesz zabrać ze sobą tylko jedną książkę. Jaki byłby Twój wybór i dlaczego akurat ta?
Oczywiście byłby to Cień wiatru Zafona. To jedna z moich ulubionych książek i jedyna, którą mogłabym czytać przez całe życie i nie znudziłaby mi się.

8. Masz jakiś ulubiony książkowy cytat?
 Prowadzę zeszyt z cytatami, więc jest ich naprawdę sporo, ale na dzień dzisiejszy jednym z ulubionych są słowa Szymborskiej: Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła.

9. Podaj pięć książek, które zamierzasz przeczytać w wakacje.
Jestem w trakcie czytania Kasacji, zamierzam przeczytać Jedwabnika, Okruchy raju, Baśnie Braci Grimm i Na ratunek.

10. Czy trafiłeś/trafiłaś kiedyś na pozycję, którą wszyscy polecali, a Tobie nie przypadła do gustu? Co to było?
Było kilka książek, które przeczytałam i mówiłam nie, to nie to, chociaż inni kręcili z rozczarowaniem głowami, bo jak TAKA książka mogłaby mi się nie spodobać. Było tak w przypadku Tam, gdzie śpiewają drzewa. Tylko jedną złą opinię widziałam o tej powieści, mnie zwyczajnie irytowała.

11. Co teraz czytasz?
Teraz jestem mniej więcej w połowie Kasacji i już Was mogę zapewnić, że jest to książka jedyna w swoim rodzaju! Ale o tym napiszę jeszcze w recenzji.

Aktualizacja z dnia 28 sierpnia 2015
Do Liebster Blog Award nominowała mnie również Lola z boga Give you what you like, za co serdecznie dziękuję! Poniżej przedstawiam Wam moje odpowiedzi:

1. Co pchnęło Cię do założenia bloga?
Jeśli chodzi o bloga książkowego: od jakiegoś czasu śledziłam wiele blogerów, którzy pisali recenzje, z kilkoma rozmawiałam i widziałam, jaką czerpią z tego przyjemność i satysfakcję, szczególnie gdy uda im się przekonać czytelników do przeczytania świetnej książki. Postanowiłam, że i ja chciałabym spróbować, poznać blogosferę od strony, której nie znałam. Nie sądziłam, że wiąże się to z taką pracą i poświęceniem, ale nie żałuję :)

2. Twoja wymarzona praca/zawód?
Nie jestem pewna. Na pewno będzie to coś związane z językami, może pisaniem, jeszcze nie wiem. O książce marzę, ale to plany na dalszą przyszłość - póki co skupiam się na hiszpańskim, angielskim, a w przyszłości norweskim.

3. Czemu lubisz czytać?
Pytanie z cyklu: czemu lubisz oddychać? Kocham czytać głównie ze względu na to, że mogę przenieść się gdzieś indziej, z dala od szarego, nudnego miasta. Mogę poznać bohaterów, utożsamiać się z nimi, przeżywać przygody, zatopić się w ich świecie. Przy dobrej książce spędzam miło czas, bardzo dobra wzbudza we mnie emocje, a arcydzieło - uczy mnie i skłania do wielu przemyśleń nad światem i często samym sobą. Czytam od czwartego roku życia i dopóki wzrok mi na to pozwoli, będę robić to do końca.

4. Czy kiedykolwiek czytałaś książkę z przymusu? Jaką?
Tak, i to niestety nie raz, nie dwa, ba!, nie dziesięć razy. Jestem masochistką, więc jakąkolwiek książkę nie zacznę, muszę ją skończyć, choćby nie wiem co. Tak było z trylogią Veroniki Rossi (linki do recenzji 1 części, 2 części i 3 części), tak było z Krzyżakami, Wyspą gwiazd... Mogę wymieniać bez końca.

5. Podaj tytuł książki, która przekonała Cię, że czytanie jest fajne.
Nie ma takiej książki: od początku wiedziałam, że czytanie jest fajne. Pierwszą którą przeczytałam, był elementarz chyba, innych nie pamiętam.

6. Jaką książkę poleciłabyś osobie, która dopiero zaczyna swoją przygodę w dziale czytelniczym? Dlaczego?
Oczywiście poleciłabym Harry'ego Pottera z jednej prostej przyczyny: to książka dla każdego. Ma w sobie genialną historię, zasmuca, raduje, wzbudza tysiące różnych emocji, a szczególnie u osób, które wychowały się na tej serii. Jest przygoda, jest cierpienie, jest akcja, jest wątek miłosny, jest duuuża dawka humoru, sarkazmu i ironii... Czego chcieć więcej?

7. Wydarzenie filmowe/książkowe, w którym chciałabyś uczestniczyć?
Chciałabym być na peronie 9 i 3/4 1 września, wsiąść do pociągu i pojechać do Hogwartu.

8. Najdziwniejszy tytuł książki?
Tam, gdzie śpiewają drzewa brzmi dziwnie i intrygująco (szkoda, że tylko tytuł, nie treść...).

9. Czy czytasz jakieś gazety/czasopisma poświęcone książkom/czytelnictwu? Jakie?
Jak byłam na Targach (już nie pamiętam jakich) dostałam magazyn Książki albo coś podobnego, nie potrafię sobie przypomnieć dokładnego tytułu, niemniej to jedyna taka gazeta, którą czytam. Ewentualnie jeszcze ta e-gazeta wydawana przez lubimy czytać, ale to raczej rzadziej niż rzadko.

10. Jak myślisz: dlaczego ludzie piszą książki?
Pewnie głównie z przyczyny, którą opisałam w punkcie trzecim, ale też dla zysku, dla sławy lub po to, by podzielić się pomysłami i myślami z innymi - czasami za dużo mamy w głowie i wtedy, poprzez pisanie i przelewanie tego na papier, wszystko nam się rozjaśnia.

11. Bajka dzieciństwa? <czytana, nie oglądana>
Jeśli mogę tu zaliczyć Anię z Zielonego Wzgórza, to wybieram właśnie ją. Nie pamiętam już, ile razy przeczytałam wszystkie jej części, ale z wielką chęcią wróciłabym do niej, bo ona pojawiła się w moim wczesnym dzieciństwie, a zaraz po niej Harry Potter - obie te serie kształtowały mój charakter i cieszę się, że trafiłam akurat na nie.

Co do nominacji...
Wiem, że jest to wbrew zasadom, ale chciałabym nominować każdą osobę, która przeczyta ten post, do LBA. Mogę wymienić tylko 11 blogów, ale znam o wiele więcej blogerów, których nie chciałabym pominąć. Jeśli zrobicie LBA, koniecznie napiszcie mi o tym w komentarzu, z wielką przyjemnością przeczytam Wasze odpowiedzi. Moje pytania:

1. Jaki masz stosunek do klasyków? Często sięgasz po nie czy raczej odwrotnie, unikasz jak ognia?
2. Możesz uratować 7 książek ze swojej płonącej biblioteczki, jakie by to były tytuły?
3. Kryminały czy horrory? Dlaczego?
4. Czy pojawiła się w Twoim życiu taka książka, którą jednocześnie kochasz i nienawidzisz? Jeśli tak, podaj tytuł.
5. Jaki masz stosunek do okładek książkowych? Czy mają dla Ciebie znaczenie przy wyborze lektury?
6. Sprzedawca w księgarni czy bibliotekarz? Kim wolałabyś/wolałbyś być i dlaczego?
7. Czy oglądasz polskich booktuberów? Jeśli tak, podaj trzy ulubione kanały.
8. Jaka jest Twoja ulubiona seria/trylogia/saga książek?
9. Co skłoniło Cię do tego, żeby zacząć pisać?
10. Ile masz książek w swojej biblioteczce?
11. Co sądzisz o tzw. spojlerach? Denerwują Cię, zwracasz na nie uwagę czy może czytasz je umyślnie?

Ode mnie: Już niedługo pojawi się kolejna recenzja, jak znajdę chwilkę czasu, to postaram się zrobić również TAG, więc jeśli macie jakieś pomysły na zabawy blogowe, dajcie znać w komentarzu.

piątek, 3 lipca 2015

Podsumowanie czerwca + stosik + TBR


PODSUMOWANIE

Witajcie w ten piękny, słoneczny piątek! Ostatnio nie mogliście narzekać na nadmiar recenzji na blogu - złożyło się na to kilka wydarzeń, w tym pierwsze spotkanie z moim poznanym przez internet przyjacielem, wyjazdy do Wrocławia, Krakowa, Katowic oraz ogromne zmęczenie, które dopadało mnie za każdym razem, gdy siadałam wieczorem przed laptopem starając się napisać kilka słów. Na książki również nie było czasu. Jak odbiło się to na czerwcu? Zobaczcie sami!

Przeczytane książki:
- Drogie maleństwo - Julie Cohen
- Pochłaniacz - Katarzyna Bonda
- I nie było już nikogo - Agata Christie
- Tam, gdzie śpiewają drzewa - Laura Gallego
- Miasto popiołów - Cassandra Clare
- Utwory wybrane - Krzysztof Kamil Baczyński
- Eleonora & Park - Rainbow Rowell
+

2695 stron, co daje ok. 90 stron dziennie. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się aż tyle czasu zagospodarować na książki i mam nadzieję, że w lipcu statystyki będą jeszcze wyższe!

STOS CZERWCOWY


- The Uniwerse versus Alex Woods - Gavin Extence. Kupione za grosze w antykwariacie.
- Bursztynowa luneta - Philip Pullman. j.w.
- Looking for Alaska - John Green. Kupione w księgarni językowej.
- Jeden dzień - David Nicholls. Odkryte w przecenie na stoisku z tanimi książkami.
- Parabellum. Prędkość ucieczki - Remigiusz Mróz. Kupione w Dedalusie.
- Parabellum. Horyzont zdarzeń - Remigiusz Mróz. j.w.
- W krainie ognistego kwiatu - Carla Federico. Prezent od mojej kochanej Juleczki!
- Eleonora & Park - Rainbow Rowell. Pożyczona od kuzynki (i wciąż nieoddana...)
- Okularnik - Katarzyna Bonda. Nie mogłam się powstrzymać i złożyłam zamówienie na arosie...
- Toxic - Rachel Van Dyken. j.w.
- Miłość na bali - Tanya Valko. j.w.
- Florystka - Katarzyna Bonda. W śmiesznej cenie na hali w Auchan.

TBR - lipiec
Przenoszę trzy książki z czerwca do lipca, ponieważ w poprzednim miesiącu nie udało mi się ich przeczytać. Są to:
- Kasacja - Remigiusz Mróz
- Grimms' fairy tales - Bracia Grimm
- Jedwabnik - Robert Galbraith
Dodatkowo dokładam:
- Toxic - Rachel Van Dyken
-Okruchy raju - Tanya Valko
- Na ratunek - Nicholas Sparks

Czytaliście coś z tego? Polecacie, odradzacie?

Dajcie znać w komentarzu, jak Wam poszedł czerwiec, jakie wrażenie na Was wywarł i co pięknego udało Wam się przeżyć :)

Miłego weekendu!

środa, 1 lipca 2015

068. Tam, gdzie śpiewają drzewa



 Tytuł: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Tytuł oryginału: Donde los árboles cantan
Autor: Laura Gallego
Tłumacz: Karolina Jaszecka
Ilość: 400 stron
Wydawnictwo: Dreams




Las to miejsce, które może nie tylko sprawiać wrażenie przyjaznego domu dla zwierząt i roślin tam żyjących, ale również powodować dreszcze na plecach u osób spacerujących jego ścieżkami. Kiedy słyszysz szelest za sobą, mimowolnie wzdrygasz się ze strachu lub zaczynasz odczuwać niepokój. Drzewa kołyszą się w rytm niesłyszalnej dla Ciebie melodii, a Ty masz wrażenie, że jesteś niepożądanym gościem. Wycofujesz się na palcach i odczuwasz ulgę, że opuszczasz to miejsce, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, gdzie mógłbyś się znaleźć, gdybyś poszedł dalej. Może doszedłbyś nawet tam, gdzie śpiewają drzewa.

Książka Laury Gallego opowiada o Vianie, córce księcia z Rocagris, której jedynym marzeniem jest wyjście za mąż. Przyjemną atmosferę i przygotowania do ślubu przerywa wieść o nadejściu barbarzyńców. Mężczyźni wyruszają na wojnę, pozostawiając kobiety i służbę w królestwie, a kiedy większość z nich ginie w walce, Viana i pozostali przy życiu rebelianci postanawiają odbić królestwo Nortii z rąk okrutnego króla Haraka. 

 Tam, gdzie śpiewają drzewa to książka z gatunku fantasy dla młodszych czytelników. Czytałam kilka zachwalających recenzji na jej temat i wprost nie mogłam się doczekać, aż w końcu uda mi się ją przeczytać. Moje oczekiwania i entuzjazm już przerwały pierwsze rozdziały. Czy im dalej w las, tym więcej drzew? Przekonajcie się.

Zacznijmy od tego, że Viana, główna bohaterka, jest najbardziej irytującą postacią, z jaką się spotkałam przez ostatnie kilka lat. Niestraszna mi Bella ze Zmierzchu czy Aria z Przez burzę ognia - one wydają się wręcz sympatyczne! Uderzyła mnie płytkość i ogromna naiwność Viany: czułam się, jakbym dostała w twarz. Nie sądziłam, że można być tak egoistyczną, samolubną, bez żadnych uczuć i empatii istotą. Przykład? Jej narzeczony wyjeżdża na wojnę. O co martwi się Viana? Że ślubu nie będzie.

Książka jest napisana prostym, lekkim językiem, chociaż miałam wrażenie, że to z uwagi na to, że historia kierowana jest raczej do młodszych odbiorców. Właśnie dlatego też odbierałam Tam, gdzie śpiewają drzewa za infantylną, pełną zbędnych przemyśleń bohaterki powieścią, która dłużyła mi się z każdą przeczytaną stroną. Nie wczułam się w fabułę, obojętne mi były losy postaci, a wręcz życzyłam im szybkiej śmierci. To wszystko złożyło się na to, że nie podobała mi się książka i mam nadzieję, że szybko o niej zapomnę.

Laura Gallego nie trafiła do mnie jako autorka i jestem pewna, że nie będę już marnować czasu na jej twórczość. Poza piękną okładką, cudownym wydaniem i ciekawym zakończeniem, nie znalazłam w Tam, gdzie śpiewają drzewa nic, co mogłoby mnie przekonać do wyższej oceny. Spodziewałam się dobrej fantastyki, a otrzymałam dziecinną historię z dziecinną bohaterką i dziecinnym językiem. Macie młodsze rodzeństwo? Śmiało, polećcie im. Dla mnie niestety już jest za późno.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska