Tytuł: Miasto kości
Tytuł oryginału: City of bones
Autor: Cassandra Clare
Ilość: 512 stron
Wydawnictwo: Mag
Tytuł oryginału: City of bones
Autor: Cassandra Clare
Ilość: 512 stron
Wydawnictwo: Mag
Nie jestem w stanie Wam powiedzieć, jak wiele już słyszałam o tej serii - co więcej, same dobre, jeśli nie bardzo dobre opinie. Pierwsze dwie lub bodajże trzy części przeczytałam dobre kilka lat temu, kiedy jeszcze nie wiedziałam, co jest na topie, co jest nowością wydawniczą czy bestsellerem - Miasto kości leżało sobie grzecznie w dziale młodzieżowym, to czemu nie spróbować? Najlepsze jest to, że pomyliłam serie Darów Anioła z Diabelskimi Maszynami i przeczytałam najpierw 1 część DA, potem drugą część DM, następnie wróciłam do DA (czytając trzecią część, nie drugą) i już całkowicie zdezorientowana, sięgnęłam po pierwszą część DM (no chociaż przyznajcie, że okładki mają podobne). Ale wracając do Miasta kości...
Byłam pewna, że niczego nie poczuję podczas czytania, skoro spotkałam się z tą książką jakiś czas temu i całkowicie zapomniałam jej treść. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się pomyliłam. To jedna z lepszych powieści, które udało mi się przeczytać w tym miesiącu i nawet jeśli nie jest jakoś niesamowicie ambitna czy pisana górnolotnym, kwiecistym językiem to... wow. Zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie i teraz tylko żałuję, że nie zaczęłam wcześniej interesować się tą serią, bo może nawet miałabym ją na swojej półce, razem z ostatnią, wydaną niedawno częścią.
Co jest najwspanialsze w Mieście kości? Długo się zastanawiałam nad tą kwestią, ale stawiam na część humorystyczną, bo... wierzcie lub nie, ale chyba przy żadnej książce tak się nie uśmiałam. Cassandra Clare ma niesamowicie lekkie pióro, ciekawy, przyjemny dla czytelnika styl i najwspanialsze na świecie cięte riposty bohaterów, które stały się moim mottem życiowym teraz i na wieki. Mówię serio. Autorka ma ode mnie jeszcze jednego, dodatkowego plusa za tajemniczy wątek, który pod koniec książki, gdy już zostaje rozwiązany, jest... tak oczywisty, że to aż boli moją dedukcję, a ona jednak zawiodła, bo nie pomyślałam o takim rozwiązaniu.
Bohaterów polubiłam od razu, chociaż pojawiały się pewne zgrzyty pomiędzy mną a Alekiem. Seriously, miałam ochotę udusić go gołymi rękami albo spalić żywcem. Współczułam mu, owszem, nie jestem człowiekiem bez serca, ale kochani, ile można? Jego zachowanie bardzo działało mi na nerwy i jestem zadowolona, że nie był głównym bohaterem, bo moja ocena byłaby zdecydowanie niższa. Do Clary nie mam nic, przyjemna, ciekawa postać wykreowana może nie idealnie, ale na pewno z pomysłowością, wprowadzając pewną świeżość do fabuły, natomiast Jace... Jace stał się moim numerem jeden - bierzcie sobie Augustusa, bierzcie sobie Peetę, ja zabieram tego blondwłosego, sarkastycznego, absolutnie fantastycznego i jedynego w swoim rodzaju Jace'a!
Pokochałam tę książkę całym sercem. Może nie zmieniła mnie szczególnie, ale pewne rzeczy zaczęłam postrzegać z zupełnie innej perspektywy, a dzięki plastycznym postaciom, ciekawej fabule, wartkiej akcji i zabawnym żartom wplecionym w rozmowy pomiędzy bohaterami Miasto kości stało się czymś więcej niż zwykłą powieścią na jeden czy dwa wieczory. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy, a Wam chciałabym gorąco polecić serię Darów Anioła - bardzo bardzo bardzo - bo gwarantuję Wam, że się nie zawiedziecie!
Moja ocena:
9/10
Miasto kości | Miasto popiołów | Miasto szkła | Miasto upadłych aniołów | Miasto zaginionych dusz | Miasto niebiańskiego ognia
ask | twitter | fanpage bloga