Tytuł: Kolacja z wampirem
Tytuł oryginału: Dinner with a Vampire
Autor: Abigail Gibbs
Ilość: 560 stron
Wydawnictwo: Muza S.A.
Wampiry to jedna z moich największych miłości i słabość, którą zwykle ukrywam przed znajomymi. Z czym najczęściej kojarzę krwiopijców? Nie, nie z komarami, a ze Zmierzchem, czyli cyklem rozsławionym na cały świat. Właśnie od tej książki rozpoczęła się moja przygoda z wampirami i wciąż trwa. Do twórczości pani Meyer mam ogromny sentyment, a powieści o losach Belli i Edwarda nadal znajdują się w mojej biblioteczce, nawet jeśli znalazłabym inne pozycje zdecydowanie bardziej zasługujące na miejsce na półce. Od czasu fenomenu Zmierzchu na rynku wydawniczym zaroiło się od książek wampiropodobnych i wydawać by się mogło, że Kolacja z wampirem, początek serii Mrocznej bohaterki, jest jedną z nich. Czy aby na pewno?
Fabuła jak każda inna. Niebezpieczny romans pomiędzy wampirem a śmiertelniczką, kilka wątków dramatycznych w tle, sceny pełne napięcia, a główny problem zdaje się być z pozoru czymś innym niż miłosne rozterki bohaterki (jasne). Już od pierwszej strony wszystko kręci się wokół pewnej dziewczyny - Violet Lee, a i kolejne rozdziały Kolacji z wampirem nie zmieniają tego toru akcji. Wielka szkoda, bo chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o drugoplanowych postaciach i ich motywach. Na szczęście pojawia się kilka naprawdę oryginalnych pomysłów, które ratują tę książkę. Jakie? Tego dowiecie się dopiero wtedy, kiedy przeczytacie.
Nie mam nic przeciwko młodzieżówkom czy gatunkowi paranormal romance, co więcej lubię po nie sięgać, jednak... no cóż, taki typ książki zwykle nie charakteryzuje się kwiecistym, bogatym w opisy i pełnym przepychu językiem, prawda? Błąd. W Kolacji z wampirem tekst może i jest prosty, lekki i całkiem przyjemny w odbiorze, ale do czasu pojawienia się sztucznych wyrazów, których nie zniosę. Przykład? "Twego". Już na samą myśl o tym, że we współczesnej literaturze w jednym zdaniu występuje jednocześnie przekleństwo i takie słowo jak "mego" lub właśnie "twego", mam mdłości. To naprawdę przeszkadza i mam nadzieję, że to jedynie wina przekładu, nie oryginału.
W tej książce najbardziej zaskakujący są bohaterowie. Z początku nienawidziłam Kaspara, ale po przeczytaniu całości to właśnie on zyskał w moich oczach i po części ratował pewne wątki, czego niestety nie mogę powiedzieć o Violet - egoistycznej, rozpuszczonej dziewczynce, którą, gdybym tylko mogła, utopiła w jej brodziku umysłowym. O dziwo, ona nagle staje się tą cudowną, wybraną, jedyną w swoim rodzaju... Żałuję, że autorka pokierowała się schematami i w tym przypadku stworzyła kogoś tak irytującego. Najgorsze w tym wszystkim są problemy tak zwane impossible, które za sprawą Violet stają się banalne i niewarte zachodu, bo przecież ona jest najważniejsza - ona i jest sytuacja życiowa. Typowe. Chciałabym zwrócić również uwagę na kilka niedorzeczności, które rzucały się w oczy. Pewne rzeczy po prostu nie dzieją się i koniec. Może pani Gibbs kierowała się zasadą nie ma rzeczy niemożliwych, nie neguję tego, jednak muszą być granice przyzwoitości, nawet w książkach.
Mimo wielu błędów autorka naprawdę dobrze poradziła sobie z tematyką wampirów. Tego już nie przyporządkujemy do grzecznych bajeczek dla dwunastolatek, co jest ewidentnie na plus dla Mrocznej bohaterki. Daleko jej do mojej ulubionej Akademii, ale to dopiero pierwsza część i mam nadzieję, że w Jesiennej róży nastąpi znaczna poprawa. Nie możemy także narzekać na brak akcji, a fabuła, pomimo szablonowego zarysu, zawiera tyle ciekawych detali i pomysłów, że naprawdę nie jest trudno nas zaskoczyć. Strzałem w dziesiątkę jest nawiązanie do syndromu sztokholmskiego - kiedy dziewczyna zakochuje się w swoim porywaczu. Widać, że pod tym względem pani Gibbs odrobiła pracę domową i przeprowadziła research, zanim zabrała się za pisanie.
Komu z Was mogę polecić Kolację z wampirem? Z pewnością wszystkim fanom wampirów, którzy po Zmierzchu odczuli niedosyt, a Pamiętniki Wampirów odrzucili ze wstrętem. Mamy tu prawdziwych krwiopijców, którzy nie cofną się przed niczym - jak na debiut książkowy jestem zadowolona z tej pozycji i nie mogę się doczekać, aż przeczytam Jesienną różę (szczególnie, że następuje zmiana bohaterki!). Jeśli nie straszna jest Wam irytująca dziewczynka i kilka nieścisłości, sięgajcie śmiało.
Ja sobie raczej tę pozycję odpuszczę, nie moje klimaty :D
OdpowiedzUsuńMiałam się brać za tę powieść już jakiś czas temu, ale jeśli ma irytującą główną bohaterkę to chyba sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie - dosyć mam wampirów. ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za irytującymi bohaterkami, ale na plus przemawiają drapieżne wampiry. Jeszcze się zastanowię.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie przebrnęłam przez "Mroczną Bohaterkę", pomimo tego, że jestem bardzo wyrozumiała dla książek o wampirach. Jeszcze nie czytałam "Akademii wampirów", dopiero się szykuję i mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia po lekturze tej książki, Było kilka ciekawych pomysłów, ale też nie wykorzystanych do końca, a główna bohaterka była głupia jak but. Drugi tom wypadł niewiele lepiej w moich oczach. Zobaczymy co autorka pokaże w trzeciej części :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce i być może do niej zajrzę w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuń