Tytuł: Doskonały dzień
Język oryginału: angielski
Autor: Richard Paul Evans
Ilość: 302 strony
Wydawnictwo: Sonia Draga
Słowem wstępu:
Książka opowiada o Robercie Harlanie - niespełnionym pisarzu, który po zwolnieniu z pracy postanowił się w końcu oddać swojej pasji. W rozwijaniu jej wspierała go żona - Allyson.
Niestety wraz z niespodziewanymi propozycjami i współpracą pojawiają się
problemy rodzinne, które główny bohater odsuwa na boczny tor, próbując
odnaleźć się w świecie sukcesu. Gdy jednak zaczynają docierać do niego
konsekwencje, jest już za późno. Czy Robert wygra walkę z czasem?
Kto zna mnie chociaż troszeczkę, wie o mojej słabości do pana Evansa. Jest autorem bestsellerów, hitów goszczących na prestiżowej liście "The New York Timesa", przetłumaczonych na dwadzieścia dwa języki i nakład sięgający prawie jedenastu milionów!, co jest naprawdę wielkim osiągnięciem dla współczesnego pisarza. Mieszka w Salt Lake City w stanie Utah i tam zwykle dzieje się akcja jego książek (czasem jest to tylko mała wzmianka, często jednak dom rodzinny bohatera, głównego bądź pobocznego). "Doskonały dzień" jest przykładem powieści, która również może być doskonała pod każdym względem.
[...] największym zagrożeniem dla miłości nie są okoliczności, lecz brak uwagi. Nie zaniedbujemy bowiem innych dlatego, że przestaliśmy ich kochać, lecz przestajemy ich kochać dlatego, że ich zaniedbaliśmy.[...]
Autora znam nie od dziś i bardzo go lubię za książki pełne ciepła, życiowych wyborów i oryginalnej fabuły, dlatego gdy tylko przeczytałam opis z tyłu okładki, nie potrafiłam się oprzeć i wypożyczyłam ją z biblioteki (chociaż stanowczo zabroniłam samej sobie chodzić do niej, a tym bardziej wychodzić z jakąkolwiek pozycją w ręce). Oczywiście nie zawiodłam się, skończywszy książkę. Powiem więcej, odłożyłam na bok wszystkie nawyki i zamiast pochłaniać strona po stronie, delektowałam się każdym zdaniem, każdą malutką literką, każdą kropką zwieńczającą akapit.
Bohaterowie są wykreowani wręcz idealnie. Nie od początku zapałałam sympatią do Allyson, jednak główny bohater i jednocześnie narrator całej historii - Robert stał mi się bliższy niż którakolwiek z ostatnio poznanych książkowych postaci. Jego pasją było pisarstwo, słowa, które układał, komponował, tworzył z nich zdania i akapity, smakował każdy rozdział, aż w końcu ułożył z nich swoją pierwszą powieść zatytułowaną "Doskonały dzień", w której podzielił się osobistymi przeżyciami swojej żony. Moim wielkim marzeniem jest właśnie napisanie książki, dlatego każdy kolejny krok w karierze Roberta śledziłam z zainteresowaniem, a nawet wręcz z chorobliwą ciekawością. Oczywiście jak w każdej innej pozycji Evansa i tutaj musiał się pojawić dziecięcy promyk światła, czyli córeczka Roberta, Carson. To ona zdobyła moją sympatię i pomimo jej mało znaczącej roli w całej historii była moją ulubioną bohaterką.
[...] miarą życia jest jakość naszych relacji z Bogiem, z rodziną, z bliźnimi.[...]
Styl pana Richarda zawsze mnie fascynował, bo nie dość, że jest lekki, przystępny dla czytelnika, to zawiera w sobie piękne, ponadczasowe myśli - nic, tylko wypisać je na dużej kartce, oprawić w ramkę i powiesić nad łóżkiem. Gdy czytałam "Doskonały dzień", odczuwałam szczęście Roberta, niepokój Allyson, tęsknotę Carson... To naprawdę niesamowite uczucie, kiedy z pozoru zwykła powieść obyczajowa staje się piękną, wzruszającą historią przypominającą o wartościach takich jak rodzina czy przyjaźń, a Ty, drogi czytelniku, możesz łatwo znaleźć się pomiędzy kartkami powieści, przeżywając ją całym sercem, całą duszą. Dodatkowo informacje o karierze pisarza okazują się bardzo przydatne, zwłaszcza dla osób, które się tym interesują i w przyszłości chciałyby pójść śladami głównego bohatera. No i spójrzcie na okładkę... Czyż nie jest piękna?
[...] No bo w końcu to i tak jest loteria, prawda? Nie bierze się ślubu, zakładając z góry, że się nie uda. A nawet jeśli małżeństwo będzie szczęśliwe, kto wie, jak długo potrwa? [...]
"Doskonały dzień" jest książką idealną na wakacje. Piękna opowieść o przebaczaniu, odnajdywaniu swojego miejsca w życiu i miłości, która jest warta więcej niż wywiad telewizyjny czy podpisywanie książek w księgarni. Dla mnie jedynym minusem była przewidywalność - wszystkie jak dotąd przeczytane przeze nie powieści Evansa kończyły się tak samo i tutaj również nie było wyjątku, jednak nie spodziewałam się po tej pozycji czegoś niemożliwego, stąd też brak rozczarowania. Z mojej strony mogę Was już tylko bardzo, bardzo zachęcić do sięgnięcia po książkę i życzę Wam takich cudownych chwil, jakie ja spędziłam przy jej czytaniu.
Moja ocena: 9/10
A ja po Evansa nie sięgnęłam nigdy, ale czy planuję to zmienić jest ciekawym pytaniem, ponieważ najprawdziwiej w świecie nie wiem. Mam straszną górę książek do przeczytania, a na liście "must read" nie figuruje żadna pozycja tego autora. Aczkolwiek ta pozytywna recenzja oraz ocena zachęcają i kuszą, aby zobaczyć ten fenomen :3
OdpowiedzUsuńNie znam autora, ale widzę, że czas na zmiany
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie znam żadnej książki autora, pora to zmienić!
OdpowiedzUsuńTej książki Evansa nie czytałam, muszę więc nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam tego autora :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tylko jedną książkę Evansa i od dawna już zabieram się za inne. Na mojej liście życzeń znajdują się "Dzienniki pisane w drodze" i "Stokrotki w śniegu" <3 I dzięki Twojej recenzji ląduje tam też "Doskonały dzień" <3
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książke i zadowoliła moje oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam ani o tym autorze, ani o tej pozycji.. Jednak czas to zmienić :D
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam tego autora. Jest chyba moim ulubionym, zaraz po Jodi Picoult, dlatego chętnie sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuń