Tytuł: Czarne skrzydła
Tytuł oryginału: The invention of wings
Autor: Sue Monk Kidd
Tłumacz: Marta Kisiel-Małecka
Ilość: 485 stron
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
XIX wiek, Karolina Południowa. 11-letnia córka sędziego sądu najwyższego, Sara Grimké, "dostaje" na urodziny czarnoskórą Hetty, zwaną również Szelmą. Sara jest przeciwna niewolnictwu, ale nie może przeciwstawić się rodzinie - przyjmuje "prezent", jednocześnie przysięgając sobie, że zrobi wszystko, by Hetty stała się wolnym człowiekiem. Tak rozpoczyna się powieść o niespełnionych marzeniach i upadających ideach - o losach sióstr Grimke, które swą wiarą i determinacją poruszyły całą XIX-wieczną Amerykę oraz o historii niewolnicy Szelmy, której jedynym pragnieniem była wolność.
Sue Monk Kidd zaskoczyła mnie już od pierwszych stron. Obawiałam się trochę o narrację, ponieważ z reguły te prowadzone w pierwszej osobie mnie denerwują, ale na szczęście tutaj udało się tego uniknąć. Myślę, że to zasługa świetnej kreacji Sary i Szelmy, które na przemian opowiadają nam całą historię i którym mogę zarzucić wiele rzeczy, bo idealne nie były, ale z pewnością nie mogę odmówić im odwagi do wyrażania własnych opinii, szczególnie w czasach niesprzyjających kobietom. Przez cały okres czytania Czarnych skrzydeł z łatwością potrafiłam się z nimi utożsamić. Współczułam im, płakałam razem z nimi i cieszyłam z każdego mniejszego lub większego sukcesu. Byłam tam wśród nich, przeżyłam to i wróciłam bogatsza o nowe doświadczenia, mimo że lektura sama w sobie nie jest lekka i przyjemna.
To przede wszystkim historia ludzi, którzy zdecydowali się c o ś zrobić, nie poprzestając na pustych słowach. Autorka porusza problem niewolnictwa w XIX wieku, pokazując jednocześnie na siostrach Grimke, jak ważna jest równość każdego z nas, niezależnie od koloru skóry czy posiadanego majątku. Bardzo spodobały mi się również relacje Szelmy i jej matki i chociaż wyobrażałam sobie, że potoczą się nieco inaczej, z efektu końcowego jestem naprawdę zadowolona.
Nie podejrzewałam, że tak wciągnę się w fabułę i z zaciekawieniem będę śledzić losy bohaterek. Zwykle książki z akcją osadzoną w XVIII-XIX wieku nie wzbudzają we mnie tak skrajnych emocji, ale Czarne skrzydła są inne. Może to styl pisania Sue Monk Kidd, w którym zakochałam się od pierwszego rozdziału? Może to silne główne postaci? A może rosnąca w czytelniku z każdą stroną nadzieja, towarzysząca nam do ostatniej kropki? Czymkolwiek by to nie było, mnie kupiło całkowicie. Polecam gorąco wszystkim nieco starszym odbiorcom i mam nadzieję, że uda wam się sięgnąć po tę powieść nie tylko dla rozrywki, ale i wartości, o których w niej mowa.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska
Sue Monk Kidd zaskoczyła mnie już od pierwszych stron. Obawiałam się trochę o narrację, ponieważ z reguły te prowadzone w pierwszej osobie mnie denerwują, ale na szczęście tutaj udało się tego uniknąć. Myślę, że to zasługa świetnej kreacji Sary i Szelmy, które na przemian opowiadają nam całą historię i którym mogę zarzucić wiele rzeczy, bo idealne nie były, ale z pewnością nie mogę odmówić im odwagi do wyrażania własnych opinii, szczególnie w czasach niesprzyjających kobietom. Przez cały okres czytania Czarnych skrzydeł z łatwością potrafiłam się z nimi utożsamić. Współczułam im, płakałam razem z nimi i cieszyłam z każdego mniejszego lub większego sukcesu. Byłam tam wśród nich, przeżyłam to i wróciłam bogatsza o nowe doświadczenia, mimo że lektura sama w sobie nie jest lekka i przyjemna.
To przede wszystkim historia ludzi, którzy zdecydowali się c o ś zrobić, nie poprzestając na pustych słowach. Autorka porusza problem niewolnictwa w XIX wieku, pokazując jednocześnie na siostrach Grimke, jak ważna jest równość każdego z nas, niezależnie od koloru skóry czy posiadanego majątku. Bardzo spodobały mi się również relacje Szelmy i jej matki i chociaż wyobrażałam sobie, że potoczą się nieco inaczej, z efektu końcowego jestem naprawdę zadowolona.
Zachowanie milczenia w obliczu zła również jest złem samym w sobie.
Nie podejrzewałam, że tak wciągnę się w fabułę i z zaciekawieniem będę śledzić losy bohaterek. Zwykle książki z akcją osadzoną w XVIII-XIX wieku nie wzbudzają we mnie tak skrajnych emocji, ale Czarne skrzydła są inne. Może to styl pisania Sue Monk Kidd, w którym zakochałam się od pierwszego rozdziału? Może to silne główne postaci? A może rosnąca w czytelniku z każdą stroną nadzieja, towarzysząca nam do ostatniej kropki? Czymkolwiek by to nie było, mnie kupiło całkowicie. Polecam gorąco wszystkim nieco starszym odbiorcom i mam nadzieję, że uda wam się sięgnąć po tę powieść nie tylko dla rozrywki, ale i wartości, o których w niej mowa.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz