sobota, 9 stycznia 2016

094. Serce nie sługa



Tytuł: Serce nie sługa
Tytuł oryginału: How to knit a heart back home
Autor: Rachael Herron
Tłumacz: Krzysztof Mazurek
Ilość: 392 strony
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka




Są książki złe - takie, w których nic do siebie nie pasuje, akcja stoi w miejscu a bohaterowie tylko głupio się szczerzą albo napinają muskuły. Są książki złe, w których młoda dziewczyna jest irytująca, nieodpowiedzialna, a jej zachowanie całkowicie irracjonalne. Są książki złe, gdzie mamy trójkąty, czworokąty, a każdy zakochuje się w każdym po kilka razy na rozdział. I wreszcie: są książki złe, które pozornie wnoszą wiele dobrego, ale pozostawiają czytelnika w najgorszym stanie - rozczarowanego.

Cała historia kręci się wokół dwójki głównych bohaterów: Lucy, która prowadzi księgarnię i jest członkinią ochotniczej straży pożarnej w swoim mieście oraz Owena, byłego policjanta, który po wielu latach wraca do miejsca, w którym spędził dzieciństwo. Nie zgadniecie, ale przez przypadek drogi tych dwojga przecinają się, a z dalszych rozdziałów wynika, że już w młodości nastąpiło ich pierwsze spotkanie...

P r z e w i d y w a l n o ś ć . Nie spodziewałam się schematów, w których już po kilku stronach wiedziałam, co się zdarzy za trzy rozdziały. Mam wrażenie, że autorka poszła drogą swojej pierwszej książki, która może nie zachwycała aż tak bardzo, ale mam po niej same miłe wspomnienia (recenzja Kocha, nie kocha). Tym razem wszystko mnie denerwowało, zaczynając od poczynań bohaterów, przez akcję, której nie ma, po najgłupsze możliwe rozwiązania. Najlepszym tego przykładem jest parowanie każdego bohatera ze sobą. Nie mam słów.

Książka nie byłaby do niczego, gdyby chociaż bohaterowie mieli coś do powiedzenia, ale... nie mają. Owen jest zagubionym, małym szczeniaczkiem, którego ulubionym słowem jest cholera, a Lucy to przykład naprawdę złej kreacji głównej bohaterki. Zachowuje się jak nastolatka, jest tak niedojrzała jak postaci książek młodzieżowych i ma pretensje do całego świata, bo tak. Bo może. Powieść ma przede wszystkim wzbudzać emocje, rozumiem to, szanuję i jak najbardziej popieram, ale tyle razy kręciłam głową z politowaniem nad głupotą Lucy, że do teraz mam wrażenie, jakbym nadwyrężyła sobie coś w szyi. Zapowiadało się coś dobrego, a wyszło gorzej niż przeciętnie. Szkoda.

Nie muszę już nic dodawać - jeśli wciąż macie nadzieję, że ta powieść jest dobra, porzućcie ją. Już dawno tak się nie męczyłam przy czytaniu czegokolwiek, nawet podręcznika do historii. Nie potrafiłam utożsamić się z bohaterami, nie rozumiałam ich przemian i wewnętrznych rozterek, a brak akcji jeszcze bardziej podsycał moją irytację. W teorii Serce nie sługa traktuje o miłości, o tym, jak wiele można dla kogoś poświęcić i o tym, by przestać się bać i otworzyć się na uczucie kogoś innego. Tylko co z tego, skoro rynek wydawniczy jest zasypany takimi pozycjami i to o niebo lepszymi? Absolutnie nie polecam, nawet miłośniczkom romansu i niezobowiązujących pozycji. Będziecie tylko żałować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz