poniedziałek, 9 lutego 2015

047. Samotność w sieci







Tytuł: Samotność w sieci
Tytuł oryginału: -
Autor: Janusz L. Wiśniewski
Ilość: 416 stron
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka


Wiesz, że książki mogą być jak bandaż lub gips?





Nikt nie ucieknie przed samotnością. Można budować mury, wznosić fortece, odgradzać się obojętnością i chować uczucia, ale ona i tak nas znajdzie i zaatakuje w najmniej odpowiednim momencie. W czasach, kiedy komputer i telefon niezmiennie nam towarzyszą: w podróży, do szkoły, do pracy - zawsze pod ręką, samotność wydaje się być niespotykanym zjawiskiem. Tyle ludzi nas otacza, choćby w internecie. No właśnie, ale czasami im większy tłum, tym głębszy i bardziej dotkliwy jest nasz stan odosobnienia. Wtedy nowo poznana osoba w sieci staje się najlepszym przyjacielem, powiernikiem tajemnic i pokrewną duszą, a my odsuwamy się od ludzi, których znamy miesiące, lata. Musimy jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, czy internet bardziej szkodzi, czy pomaga... a może jest czymś pomiędzy?

Zanim przysiadłam do komputera i zaczęłam pisać recenzję Samotności w sieci, musiałam dać sobie trochę czasu. Książka Janusza Wiśniewskiego wydaje się być typowym współczesnym romansem i poniekąd tym właśnie jest - historią o trudnej i pełnej przeszkód miłości dwojga ludzi, którzy odnaleźli się o te kilka lat za późno (co oczywiście nie przeszkodziło im w nawiązaniu i coraz większym pogłębianiu znajomości). Miłości, którą każdy chciałby przeżyć. Miłości, którą każdy chciałby zaznać. Miłości, którą każdy chciałby spotkać chociaż raz na swojej drodze. Ale czy ta opowieść może mieć szczęśliwe zakończenie?

Byłam przygotowana na wszystko - na kompletny gniot i na arcydzieło, niestety muszę przyznać, że po przeczytaniu czułam się lekko rozczarowana. Nie było źle, naprawdę, historia miała ogromny potencjał i zarówno pomysł na fabułę, jak i sam zarys (podkreślam, zarys) bohaterów był całkiem niezły, jednak... to nie było to. Denerwowały mnie wyidealizowane postaci, których ogrom wypadków i smutnych zdarzeń można by było rozłożyć na dziesięć innych osób - a mimo to wszystkie przydarzały się jednej, ewentualnie dwóm. Autor na tle przykrych wspomnień z przeszłości zbudował zamkniętych w sobie ludzi i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że brakowało temu wiarygodności. Takie rzeczy się nie zdarzają - po prostu. Jednocześnie pozytywnie zaskoczyła mnie kreacja męskiego bohatera. Pomijając fakt, że nie posiadał żadnych wad i wciąż stał w świetle idealnego mężczyzny, wczułam się w jego historię i z wielkim zaciekawieniem chciałam poznać jego dalsze losy. Gorzej było z kobietą (której imienia nie poznajemy) - niezdecydowana, irytująca swoimi przemyśleniami, miotająca się pomiędzy jednym końcem a drugim - przez większą część książki bardzo mnie denerwowała, a ostatnie strony jeszcze bardziej pogłębiły moją niechęć do niej.

Na uwagę zasługuje język, którym autor posługuje się sprawnie, zgrabnie, nie szczędząc opisów, ale również nie sprowadzając ich do rangi "artykułów z Wikipedii", co jest wielkim plusem. Zdarzały się wzmianki o biologii, które nie do końca rozumiałam, ale było ich stosunkowo mało i nie przeszkadzały mi w skupieniu się na właściwej akcji. Spotkałam się również z opinią, że powieść pana Wiśniewskiego to erotyk - cóż, nie jestem zagorzałą wielbicielką tego gatunku i nie przepadam za takimi historiami, jednak czytając Samotność w sieci, nie skupiałam się na scenach erotycznych (których jest niewiele), ale na pojawiającym się uczuciu pomiędzy bohaterami.
Dodatkowo częste nawiązania postaci do sytuacji z przeszłości pozwoliło mi zrozumieć ich zachowania, a przede wszystkim dopełniło fabułę i ciekawie się czytało, za co kolejny plus.

Największym rozczarowaniem tej książki okazało się zakończenie. Lubię niedopowiedzenia, bo dzięki temu daję szansę wyobraźni i sama dopisuję sobie dalsze losy i końcówkę, ale... są takie historie, które powinno się doprowadzić do definitywnego końca i uważam, że Samotność w sieci jest jedną z nich. Gdyby chociaż powstała druga część... Niestety autor rozwiał wszelkie nadzieje na to, że powstanie sequel tej historii, a szkoda, bo jestem pewna, że wiele czytelników z wielką chęcią poznałoby dalsze losy Jakuba.

 Palce wskazujące obu rąk dwa razy pod obojczyk, potem dwa razy w kierunku rozmówcy. "Kocham Cię". To takie proste...

Książkę Janusza Leona Wiśniewskiego mogłabym Wam polecić choćby tylko ze względu na język, który jest naprawdę piękny, wręcz doskonały, oraz ze względu na przesłanie, które za sobą niesie - o sile miłości, która pokonała setki, jeśli nie tysiące kilometrów i o ludziach, którzy zakochali się w sobie przez internet, a mimo to ich uczucie było większe niż większości tych, których dzieli tylko kilkanaście metrów. Mogłabym, ale tego nie zrobię, bo to Wy musicie zdecydować, czy chcecie ją przeczytać. Przy wyidealizowanych bohaterach i wstrząsającym zakończeniu powieść nieco traci, ale może warto zaryzykować?

5 komentarzy:

  1. Bardzo mile wspominam tę książkę, chociaż czytałam ją już dawno temu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ciekawości chciałabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam będąc jeszcze w gimnazjum i pamiętam, że wywarła na mnie niesamowite wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba będę wstanie przymknąć oko na wyidealizowane postacie, skoro książka niesie za sobą wspaniałe przesłanie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam kilka temu tę książkę, a teraz może sobie ją odświeżę!

    OdpowiedzUsuń