Tytuł: Gra Endera
Tytuł oryginału: Ender's game
Autor: Orson Scott Card
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Ilość: 328 stron
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Czasami na kłamstwach można polegać bardziej niż na prawdzie.
Czy potraficie wyobrazić sobie świat za kilkadziesiąt lat? Technologia, o której nigdy się Wam nie śniło, rozwiązania, które nigdy nie przyszłyby Wam do głowy i... niewyobrażalnie wielka wojna w kosmosie, która dla wszystkich byłaby numerem jeden. Jesteśmy w przyszłości i sytuacja przedstawia się następująco: Robale, przybysze z innej planety, pragną przejąć Ziemię - cała ludzkość znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie. W tym celu najwyższe rangą jednostki wojskowe przygotowują ostatnią nadzieję mającą za zadanie dowodzić oddziałami podczas ostatecznego starcia z wrogiem. Nadzieję, którą staje się mały chłopiec.
Nie wyobrażam sobie czytania książek omijając po drodze starsze pozycje i sięgając tylko po te współczesne, "na czasie". Dobrze wiecie o co mi chodzi - trochę zniszczona okładka, pożółknięte strony, charakterystyczny zapach, a potem zatracenie w fabule, która nie ma sobie równych (czy można świadomie się tego wyrzec?). Tak właśnie było u mnie w przypadku Gry Endera - nawet jej nie zaczęłam, a już wiedziałam, że musi być dobra. Czy miałam rację?
Tak! Przede wszystkim warto wspomnieć, że jest to książka, która bardzo szybko się rozwija. Nie mamy tutaj zbędnych opisów czy refleksji, a jednak autor potrafił zaspokoić głód nawet najbardziej wybrednego książkoholika - zarówno pod względem natężenia akcji, jak i wprowadzenia do fabuły poprzez nakreślenie cech postaci, obiektów oraz miejsc, które tworzą tło całej historii.
Gra Endera jest powieścią prawie idealną. Jedyne, co przeraziło mnie na samym początku, to wiek dzieci, które stanowią ponad 3/4 bohaterów w tej książce. Zadania, plany, strategie, bitwy... to wszystko na głowie siedmioletniego chłopca. Przyłapywałam się często na tym, że wyobrażam sobie postaci dorosłych, tymczasem były to maksymalnie 11-latki. Mój punkt widzenia i osąd tak młodych osób zmienił się diametralnie po przeczytaniu tej książki - zachowania i myśli, zwykle towarzyszące 20-30-letnim ludziom, tutaj możemy dostrzec w 9-letniej dziewczynce. To jednocześnie niepokojące i fascynujące, nieprawdaż?
Należy również zwrócić uwagę na problemy, które poruszane są w książce, a
w szczególności temat brania odpowiedzialności za czyny, które się
popełnia - po odłożeniu powieści jeszcze nieraz wracałam myślami do niej
i zastanawiałam się nad słusznością postępowań poszczególnych osób.
Ta książka dowodzi tego, że nie tylko powieści potrafią być złożone i wielowymiarowe, ale również ich czytelnicy. Gra Endera poruszyła inną cząstkę mojej osobowości, o którą bym siebie nigdy nie podejrzewała - tę romantyczną, spragnioną miłości i romansu pozostawiła w spokoju, zabierając w zamian tę odpowiedzialną za chęć przeżycia przygody w wykreowanym przez Orsona Scotta Carda świecie. Autor nie przesadził ani z formą, ani z treścią - wszystko było dopracowane, czytelne i niesamowicie wciągające. Polecam z całego serca - nie zawiedziecie się!
Już od dawna mam ochotę na tą serię, a Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto. :) Starsze książki bardzo często okazują się hitami. :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, ale bardzo mnie zainteresowałaś. Dodaję na listę książek do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńoglądałam film i jakoś nie mam po nim ochoty na książkę :)
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się niebawem przeczytać tę książkę. Słyszałam o filmie.
OdpowiedzUsuńMnie też na początku przeraził wiek bohaterów, ale Ender jest tak mądry, że nie przeszkadzało mi to.
OdpowiedzUsuńTrochę nie podobały mi się w tej książce trudne sformułowania z fizyki.
O książce usłyszałam, gdy przypadkiem załączyłam film. Natychmiast go wyłączyłam i postanowiłam najpierw zapoznać się z ta powieścią. Jak to niestety bywa, nie mam na nią czasu :/ ale na pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń