Tytuł: Delirium
Język oryginału: angielski
Autor: Lauren Oliver
Ilość: 360 (e-book: 286)
Wydawnictwo: Otwarte
"Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą."
Delirium jest pierwszą częścią trylogii napisaną przez amerykankę, Lauren Oliver. Oprócz Pandemonium i Requiem (sequele Delirium) autorka napisała również książki poświęcone poszczególnym bohaterom serii, za które mam nadzieję się zabrać, jak tylko zostaną wydane w Polsce.Na razie chciałabym jednak bliżej przyjrzeć się początkom i spróbować Wam opisać, co czułam podczas czytania, co nie będzie chyba takie łatwe, jak w ostatniej recenzji.
Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś się wyleczyć? - tak brzmi zdanie, które możemy przeczytać na okładce wydawnictwa Otwarte i właśnie ono rzuca się chyba najbardziej w oczy. Nie przeczę, że gdy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, zapragnęłam ją przeczytać. Nie tylko ze względu na oprawę, która mnie zaciekawiła, ale również opis. Powieść przenosi nas do świata, gdzie miłość jest traktowana jako choroba, którą po przekroczeniu pewnej granicy wiekowej się leczy. Główna bohaterka, Lena - narratorka całej historii - ma jeszcze przed sobą trzy miesiące, po których zostanie poddana zabiegowi mającemu na celu wyplenienie z niej najsilniejszego uczucia, jakie widział świat i... nie może się tego doczekać. Najlepiej zrobiłaby to od razu, by nie narażać się na "chorobę" i jej skutki. Poznajemy ją jako osobę trzymającą się zasad, przepisów, nie wykraczającą poza normę tamtej rzeczywistości. Oczywiście wszystko się zmienia, jak tylko spotyka na swojej drodze Alexa.
Ktoś by powiedział: książka jak książka. Jest główny wątek miłosny, wątek przyjaźni a nawet, jak ostatnio w wielu powieściach się zdarza, okazuje się, że Lena się sierotą, wychowującą się u krewnych. Nie powiem, zirytowała mnie kolejna bohaterka, która straciła rodziców, jednak nie zraziłam się tym i brnęłam dalej, za co sobie teraz w duchu dziękuję. Dlaczego?
Samego utworu nie potrafię opisać słowami. Pamiętam jeszcze, jakie emocje mi towarzyszyły przy czytaniu i do dziś jestem zdumiona, jak wiele uczuć mogłam wtedy w sobie pomieścić. Radość, rozczarowanie, zdumienie, smutek, gniew na fikcyjne postaci, zachwyt Alexem - ideałem mężczyzny, strach i na samym końcu rozpacz. Byłam wstrząśnięta zakończeniem, jakie nam zaserwowała pani Oliver i chociaż teraz już wiem, dlaczego tak postąpiła, w owym czasie miałam chęć rzucić telefonem (czytałam w formie e-booka, bo nie miałam dostępu do papierowej wersji) przez całą szerokość pokoju, a najlepiej jeszcze przejechać go walcem. Wszystkie pozytywne emocje, które posiadałam, wyparowały, a na ich miejscu pojawiły się tylko złość, smutek i rozgoryczenie. Musiało minąć trochę czasu zanim ochłonęłam i zdobyłam się na otarcie łez.
Uważam, że wszystko w tej książce jest piękne. Może akcja nie zachwyca dynamiką, niektóre momenty mogą się niektórym dłużyć, ale każdą literkę, każde zdanie czytałam z zapartym tchem (wiem, powinnam już nie żyć) i tak samo było podczas poznawania kolejnych części.Główna bohaterka zyskała moją sympatię (nie tylko ze względu na imię), chociaż największym uczuciem darzę chyba Gracie. Jeśli przeczytacie, zapewne domyślicie się dlaczego :)
"Możecie zbudować mury aż do nieba, a mnie i tak uda się nad nimi przefrunąć. Możecie mnie przygwoździć do ziemi tysiącami karabinów, a i tak stawię opór. I jest nas tutaj wielu, więcej, niż wam się wydaje. Ludzi, którzy nie pozwolili sobie odebrać wiary. Ludzi, którzy odmówili zejścia na ziemię. Ludzi, którzy kochają w świecie bez murów, kochają aż po nienawiść, aż po bunt, wbrew nadziei i bez lęku."
Nie da się jednoznacznie określić tej książki. Ona zachwyca, oczarowuje czytelnika, zaprasza do świata, którego jeszcze nie poznał i sprawia, że chce się tam przebywać do końca życia. Piękno zawarte w tej powieści jest tak proste, prawdziwe i naturalne, a jednocześnie ozdobione cudownymi metaforami i porównaniami, że po przeczytaniu utworu trudno zebrać myśli. Mieszanka emocji, uczuć, rozczarowań i poświęcenia - jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku, gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10
Zrecenzowane części:
Delirium | Pandemonium | Requiem
Kocham tę książkę całym sercem i również jestem nią aż tak zachwycona jak Ty. <3
OdpowiedzUsuńCałą trylogię pochłonęłam w zabójczym tempie, a po zakończeniu Requiem jeszcze raz sięgnęłam po Delirium, bo nie mogłam się otrząsnąć. :D
No i nie wiem co więcej napisać.... Delirium to cząstka mojego serca i brakuje mi słów. Po prostu.. .
Dzięki tej książce uwierzyłam w miłość, naprawdę! Czytałam właśnie Requiem, jakoś nie mam ochoty, ale myślę, że to przez to, iż nie mogę skończyć tej serii. Jest wspaniałą, taka prawdziwa, pełno w niej cytatów i tego wszystkiego <3
OdpowiedzUsuńRecenzja... piękna, oddaje tą książkę w 100%, ale dla mnie 9/10 to za mało, oo zdecydowanie za mało! 10000/10 wystarczyłoby spokojnie :D
Fajnie, że ci się podobała. Ta seria mnie prześladuje i wiele osób mi ją poleca, ale niestety chyba po tę trylogię nie sięgnę. Czuję, że raczej nie jest dla mnie ;\ Pozdrawiam, Avenix.
OdpowiedzUsuńMiałem czytać, ale każdy mi odradzał. No cóż, spróbuję znów :D
OdpowiedzUsuńAkurat miałam przyjemność przeczytać w ostatnich dniach trylogię. Jest zachwycająca :) Ponadto również niedawno założyłam bloga. I zdaje się że jesteśmy z jednego rocznika. Także piąteczka!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://ksiazki-mym-zyciem.blogspot.com/?m=0 ( tam znajdziesz moje spojrzenie na powieści Lauren Oliver )
PS Szablon jest piękny ;)
Baaardzo lubię tę książkę, jak i jej następne części. Okładka jest bardzo przyjemna i ubolewam nad faktem, że nie ma jej na mojej półce... Ale z drugiej strony Pandemonium i Requiem nie mają już tak cudownej oprawy graficznej XD
OdpowiedzUsuńA co do sierot wychowujących się u krewnych lub półsierot... Ech, to już jest tak modne, że aż nudne. Oczywiście w Harrym Potterze mi to nie przeszkadzało, a nawet stary Tolkien zrobił z Froda sierotę, jednak teraz co druga postać traci rodziców. Czy wtedy ma stać się bardziej interesująca?