poniedziałek, 20 kwietnia 2015

058. Dom kryty gontem








Tytuł oryginału: Dom kryty gontem
Autor: Nina Stanisławska
Ilość: 300 stron
Wydawnictwo: Zysk i S-ka








 Wszystko można wybaczyć. Trzeba mieć tylko w sobie wiele miłości.

Jedna krótka informacja w gazecie i pojawiają się wspomnienia. Przypominasz sobie dzieciństwo, wracasz do przeszłości i oddajesz się rozmyślaniom, co by było gdyby - właśnie to spotyka Olgę, kiedy dowiaduje się o śmierci ojca. Wraz z Robertem, starym przyjacielem rodziny, musi poradzić sobie z niedokończonymi sprawami, by wrócić jak najszybciej do ukochanej rutyny i po raz kolejny zapomnieć. Okazuje się jednak, że w całą historię zamieszana jest jeszcze jedna osoba, która wniesie kolejne komplikacje i wątpliwości. Czy Olga znajdzie w sobie wystarczająco siły, by zmierzyć się z demonami ojca i poznać prawdę?

Powieść ma niesamowicie piękną okładkę i zachęcający opis. Chociaż objętością nie powala, wpisuje się w kanon krótkich, ciekawych pozycji, które mają za zadanie jedynie dostarczyć czytelnikowi kilka godzin rozrywki podczas czytania. Nic więcej. Debiut Niny Stanisławskiej nie odbiega w dużej mierze od tego szablonu, niemniej jednak autorka pokusiła się o wprowadzenie kilku oryginalnych detali, których na pewno nie znajdziemy w żadnej innej książce tego typu - jest to niewątpliwie plus i ciekawe urozmaicenie fabuły, którą początkowo chciałam spisać na straty.

 Niestety, nie mogę zapomnieć o największym minusie całej historii, jakim jest przewidywalność. Okay, powieść jest wciągająca i czyta się ją bardzo szybko, ale jak już wiemy co będzie dalej, cała radość z poznawania losów rodziny Brzozowskich ulatnia się i pozostaje tylko spokojna rezygnacja i akceptacja takiego, a nie innego przebiegu akcji. Co więcej: słabym punktem pani Niny są opisy. Przedzierając się przez kolejne strony częściej miałam wrażenie, że jest to napisany scenariusz do filmu niż książka.

Bohaterowie? Nie wczułam się w żadnego z nich - ich zachowania były dla mnie całkowicie niezrozumiałe i nawiązujące do poczynań nastolatków, nie dorosłych osób. Darzyłam sympatią jedynie Roberta, chociaż nawet on nie zawsze cechował się dojrzałością. Cała gama postaci była dla mnie zbyt idealna; wykreowana jak filmowe aktorki i aktorzy, którym się zazdrości i podziwia, ale raczej nie utożsamia z nimi samych siebie.

Czego możemy nauczyć się z tej książki? Wybaczania. Autorka porusza problemy konfliktów z rodzicami, a na światło dzienne wychodzą również demony przeszłości, z którymi nasi bohaterowie muszą sobie poradzić. Oprócz tego pojawia się ciekawie przedstawiony wątek odnajdywania siebie i poszukiwania własnego ja - pokazuje w prosty sposób, jak ważne jest bycie sobą i nie udawanie kogoś innego.

Jak wychodzi Dom kryty gontem w ogólnym rozrachunku? Całkiem nieźle. Zdaję sobie sprawę, że ta książka już z góry miała narzuconą kompozycję, wykreowanych bohaterów i idylliczne zakończenie - mimo to trochę się na niej zawiodłam. Tego typu powieści zawsze zawierają uniwersalne przesłanie, a Ty przez te kilkanaście minut wierzysz w cudowną męską postać oraz historię, która została przedstawiona na kartach książki, ale... Ale potem budzisz się z pięknego snu, patrzysz na okładkę ze smutnym uśmiechem i odkładasz lekturę na półkę, by już nigdy do niej nie wrócić.

4 komentarze:

  1. Już ci kiedyś pisałam, że nie przepadam za współczesną polską literaturą i po twojej recenzji stwierdzam że miałam rację. Zbyt wyidealizowane, przewidywalne, ckliwe...
    Nawet nie mam zamiaru "budzić się z pięknego snu"- bo to nie ma sensu, skoro i tak nie będę miała zamiaru do niego wracać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę powieść i polecam ją wszystkim miłośnikom powieści obyczajowych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię przewidywalności, chociaż szybkość czytania to trochę rekompensuje.

    OdpowiedzUsuń