sobota, 10 maja 2014

004. Zimowe sny






Autor: Richard Paul Evans
Tytuł: Zimowe sny
Język oryginału: angielski
Cena z okładki: 32,90 zł
Ilość: 288 stron
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak


 Życie jest glebą, nasze decyzje i czyny - słońcem i deszczem, ale ziarnami są nasze sny.




Richard Paul Evans jest amerykańskim pisarzem, którego książki pojawiły się na czołowych listach bestsellerów, m.in. New York Timesa. Jego powieści przetłumaczono na 22 języki, bijące rekordy sprzedaży. Jest również laureatem wielu prestiżowych nagród oraz założył i prowadzi akcję charytatywną na rzecz zaniedbanych i wykorzystywanych dzieci.

Jestem świeżo po lekturze "Zimowe sny" i postanowiłam napisać od razu recenzję, póki jeszcze towarzyszą mi emocje związane z czytaniem powieści. Nie chciałabym nawiązywać w żaden sposób do fabuły, ponieważ boję się, że mogę zdradzić Wam za dużo, ale że nie jestem przyzwyczajona do wklejania opisów z okładki, postaram się krótko streścić i przejść do sedna. 

Bohaterem książki jest młody mężczyzna, Joseph Jacobson, który  ma swego rodzaju dar, a mianowicie sny, które w większości sprawdzają się w rzeczywistości. W książce został przedstawiony jako narrator własnej historii co, nie powiem, niezbyt mi pasowało przy początkach, ale przymknęłam na to oko. Poznajemy go jako ambitnego, kreatywnego człowieka, pracującego w rodzinnej firmie i ulubionego syna swojego ojca. Jest to duże wyróżnienie, ponieważ w rodzinie jest ich aż... trzynaścioro, dwunastu braci i córka. Właściwa akcja rozpoczyna się, gdy bohater zostaje zmuszony przez zazdrosnych braci do przeprowadzki do innego miasta i rozpoczęcia nowego życia.

Poczułem się, jakbym planował własny pogrzeb. I w pewnym sensie tak było. Życie, jakie miałem do tej pory, minęło bezpowrotnie.

Powieści Evansa mają to do siebie, że nie brakuje w nich prawie niczego, co sobie cenię w książkach podczas czytania. Ciekawa fabuła, nieprzewidywalność, przyjaźni, pięknie wykreowani bohaterowie oraz niesamowite ciepło i urok, które płynie z każdej strony, z każdego słowa napisanego przez autora. Jednym z wielu plusów, były polskie wątki, które przeplatały się z fabułą, a cytat:"Oprócz madame Curie pierogi są największym darem Polaków dla ludzkości" zdecydowanie najbardziej zapadł mi w pamięci :) Właściwie książka nie ma praktycznie nic wspólnego z fantastyką, którą zwykle czytam, ale to dobrze, bo od czasu do czasu warto się oderwać od jednego gatunku i poznać inny, może bardziej, może mniej ciekawy, ale doświadczenie pozostaje i to od nas (i oczywiście powieści) zależy, czy wrócimy do podobnej tematyki.

Najcenniejsze nauczki, jakie dostajemy od życia to często te, których najbardziej pragniemy uniknąć.

Jestem oczarowana. Pamiętam, że "Zimowe sny" zaczęłam czytać wczoraj, dwadzieścia minut przed dwudziestą czwartą i już o pierwszej byłam w połowie. Zdecydowanie za szybko mi się ją czytało, ale zostawiłam sobie resztę na dzisiaj rano i jestem z tego zadowolona, bo dzięki temu przedłużyłam sobie możliwość obcowania z tym pięknym światem stworzonym przez pana Richarda. Nie mogłam się oderwać o jednego choćby słowa, tak bardzo byłam zaintrygowana przygodami głównego bohatera. Nawet teraz, pisząc już recenzję, nie potrafię napisać niczego konstruktywnego. Emocje muszą opaść :)

Czy mądrością jest szukanie tego, co nas zrani najbardziej? Czy bolesna prawda jest lepsza od błogiej niewiedzy?

Może teraz bardziej od strony technicznej - jest tylko jeden mankament tej książki. Opisy. Każdą kolejną powieść Evansa czytam z większym zafascynowaniem i ciekawością, jednak to nie przeszkadza mi (a szkoda) w dostrzeżeniu bardzo ubogiego zobrazowania świata rzeczywistego. Nic nie mogę zarzucić tej powieści, absolutnie nic!, oprócz tego. Już nawet przymykam oko na dużą ilość dialogów, ale, na Miłość Boską, nie mogłam znaleźć w tekście nic, co uratowałoby autora przed moją krytyką dotyczącą opisów. Żadne objaśnienie nie było wystarczające, po przeczytaniu całości miałam taki niedosyt, że rozczarowanie przysłoniło mi na chwilę całe zakończenie i sens książki, jednak ta wada nie wpłynęła w żadnym wypadku na moją ocenę. Pod tym względem byłam bardzo subiektywna :)

Błędów możesz uniknąć tylko w jeden sposób - nie robiąc nic, ale to błąd największy z możliwych.

Jestem całkowicie rozbita, ale jak tak czytam tych kilka zdań skleconych dla Was, to widzę, że tak naprawdę nie wyjaśniłam Wam, o czym jest ta powieść. Tak naprawdę sama nie wiem tego do końca, bo jestem pewna, że każda osoba znajdzie tutaj coś innego, swojego. Dla mnie była to przede wszystkim książka o nie poddawaniu się, parciu przed siebie, choćby cały świat był przeciwko. O ambicji, sprawiedliwości i trzech rodzajach miłości - braterskiej, ojcowskiej i partnerskiej, ale przede wszystkim autor w tej powieści zamieścił piękną i wzruszającą lekcję o przebaczaniu. Nie mogę zapomnieć o wspaniałych myślach i spostrzeżeniach bohatera, które również są charakterystyczne dla utworów Evansa, ale zawsze zaskakują swoją prostotą i wewnętrznym pięknem. Mogłabym poświęcić przynajmniej kilka postów rozwodząc się nad każdym z nich, ale pewnie tego nie zrobię, by Was nie zanudzić, więc w recenzji zamieszczę tylko te najlepsze. Niektórzy mogą powiedzieć, że są bardzo banalne i nie wnoszą nic nowego, jednak dla mnie są po prostu wspaniałe i nie wyobrażam sobie bez nich życia.

 Czasami nasze najokrutniejsze czyny nie wynikają z zamiaru, żeby kogoś skrzywdzić, ale z naszych niedostatecznych starań, żeby tej krzywy nie wyrządzić.

Moja ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Takie książki nie są zdecydowanie dla mnie, znaczy jak tak mówię, a później czytam i narzekam. Po Sparksie i jego książkach, z których cukier wysypuje się na każdej stronie, a słodko jest przez całą powieść, mówię dość. Może i czasami będę miała ochotę na taką lekturę i jeśli szybko mi nie przejdzie, to sięgnę :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam naprawdę masę recenzji książek pana Evansa i o dziwo żadna nie była na tyle negatywna, aby mnie od nich odstraszyć. Zdecydowanie muszę sięgnąć, po którąś. Kto wie? Może będą to właśnie "Zimowe sny"?

    OdpowiedzUsuń