Tytuł: Przez burze ognia
Tytuł oryginału: Under the Never Sky
Autor: Veronica Rossi
Ilość: 368
Wydawnictwo: Otwarte
Recenzja zawiera śladowe ilości spojlerów
Byłam przekonana, że to będzie kolejna sztampowa historia o miłości, zamknięta w ramach czegoś na kształt świata fantasy. Miałam niezachwianą pewność, że bohaterowie nie będą wyraziści, a fabuła płaska i niewyróżniająca się niczym szczególnym. Uwielbiam nie mieć racji w takich przypadkach, ale cóż, czasami intuicja jest silniejsza niż nasze złudne nadzieje.
Główną bohaterką jest Aria - Osadniczka, która żyje wśród symulacji i wirtualnych Sfer, oddzielona jak większość ludzi od prawdziwego świata. Oczywiście nie byłoby idealnej powieści bez perfekcyjnego bohatera płci męskiej, dlatego mam przyjemność przedstawić Wam Perriego, Wykluczonego, który jak przystało na ideał, jest nieustraszony, odważny i ratuje życie Arii (żeby to raz...). Został wychowany w zupełnie innych warunkach niż nasza urocza bohaterka - codziennie musi walczyć o przetrwanie, gdy wokół czają się różne niebezpieczeństwa, na przykład wrogie plemiona czy eterowe burze. Czym się skończy spotkanie Arii i Perriego? Co znaczy "Rozłączył ich świat, połączyło przeznaczenie" w opisie z tyłu książki?
Nie. Od razu mówię tej książce stanowcze i kategoryczne nie. Miałam wielką ochotę na dobrą młodzieżówkę z elementami fantasy oraz przyjemnym wątkiem miłosnym i naprawdę wierzyłam, że Przez burze ognia taka będzie. Tyle dobrych recenzji, zachęcający opis, ładna okładka... Ale co z tego, skoro środek jest płytszy niż brodzik w mojej łazience? Ja wszystko rozumiem: że każdy autor od czegoś zaczyna, że debiuty zawsze są najgorsze, ale jakieś minimum dobrego smaku i stylu musi być. Tutaj niestety ono się nie pojawiło.
Początek był do strawienia - pierwsze dziesięć, może dwadzieścia stron zapowiadało się obiecująco i zaciekawiło mnie do tego stopnia, że chciałam wiedzieć, co wydarzy się dalej. Tak brnęłam przez kolejne kartki i dokonywałam zaskakujących odkryć. Między innymi: dowiedziałam się, jak brzmi najgorszy na świecie dialog, co zrobić, żeby się nie zmęczyć, jak (nie)zgrabnie ominąć pisanie nudnych opisów i skupić się jedynie na rozmowach oraz (moje ulubione) czy mózg nastolatki może zatrzymać się w rozwoju w wieku 5 lat. Tak, moi kochani, to nie są żarty. Zaczynając od ostatniego: Aria jest najbardziej irytującą bohaterką, jaką poznałam. Niezdecydowana, płaska, nudna, nagle staje się odważną, wręcz idealną wojowniczką, odkrywa w sobie kolejne rzeczy, które czynią ją wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju bla bla bla. Perry był o tyle lepszy, że było go mniej i nie zmęczył mnie swoją obecnością. Tak naprawdę to on był tym rozsądniejszym i dziwię się, jak ktoś taki mógł zakochać się w Arii (chyba tylko w myśl powiedzenia miłość jest ślepa).
Nie byłoby tak źle, gdyby jeszcze fabuła miała ręce i nogi, a tło całej historii jakoś odzwierciedlało poczynania bohaterów. Ha, dobre sobie. Autorka ograniczyła do minimum jakiekolwiek opisy i w sumie nadal nie wiem, o co w tej książce chodziło, co tam się stało i czy to ma jakiś związek z czymkolwiek. Wierzcie mi, mniej wiedziałam po przeczytaniu Przez burze ognia niż przed jej rozpoczęciem. Jedynym plusem w tym wypadku jest lekki i bardzo prosty język autorki, przez który przebrnęłam naprawdę szybko, bo pomimo wielu wad, akcja jest bardzo dynamiczna.
Największym plusem tej książki jest... jej druga połowa. Gdybym nie miała pewności, że cała powieść jest napisana przez tę samą autorkę, nie wierzyłabym w to. Pierwsze 100-150 stron jest jedną wielką niedorzecznością, natomiast na kolejnych stronach zauważyłam znaczną poprawę. Niesmak po początku pozostał, ale było znacznie mniej głupich dialogów, a akcja osiągnęła wreszcie ten właściwy kierunek, który już umieścił Przez burze ognia w rankingu książek przeciętnych. Wątek zakochanych bohaterów był przewidywalny i trochę utrudniał mi skupienie się na fabule, ale nie raził w oczy tak bardzo jak w innych młodzieżówkach - tutaj plus za brak trójkąta miłosnego. Nie spotkałam się z niczym oryginalnym i rozczarował mnie brak czegoś głębszego - nauki, którą powinna zawierać powieść dla młodzieży.
Zdecydowanie nie polecam. Mało wyjaśnień, dużo idiotycznych treści, które nijak się mają do danej sytuacji oraz płytcy bohaterowie tworzą niezdrową mieszankę, którą tylko najbardziej wytrwali i cierpliwi czytelnicy będą mogli strawić. Chyba jedynie ciekawość, czy autorka lepiej poradziła sobie w kolejnych powieściach, skłoni mnie do przeczytania drugiej części, bo z pewnością nie tęsknota za marną imitacją książki.
Cóż, kiedyś zastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę, bo wszędzie na nią wpadałam, i ostatnio też nad tym myślałam, ale Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak nie warto marnować czasu. :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to taka strata czasu. Raczej nie zajrzę.
OdpowiedzUsuńKiedyś, kiedyś przeczytałam. Spodobała mi się, ale nie zachwyciła. Pewnie zapomniałabym, że przeczytałam tę książkę, gdyby nie stała u mnie na półce.. ;___;
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę, ale szału nie było. Tak właściwie to sama nie jestem pewna, co mam o niej myśleć, ponieważ zgadzam się z Tobą, że druga połowa wygląda, jakby pisała ją zupełnie inna osoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
A ja miło wspominam serię:) Szczególnie ostatnią część. Aria stała się zupełnie inną osobą. I to jak najbardziej na plus, ponieważ nie irytowała mnie jak w 1 tomie.
OdpowiedzUsuń