czwartek, 21 maja 2015

062. Czerwona królowa



Tytuł: Czerwona królowa
Tytuł oryginału: Red Queen
Autor: Victoria Aveyard
Tłumacz: Adriana Sokołowska
Ilość: 488 stron
Wydawnictwo: Moon Drive





Życie to nie bajka - ilekroć spotykam się z tym znanym powiedzeniem i jego odpowiednikami w literaturze w postaci takich autorów jak Paulo Coelho, zastanawiam się, czy to prawda. Kontratakuje zdanie: "jesteś kowalem własnego losu", czyli od Ciebie zależy, jak napiszesz swoją historię i co będzie zawierać. Owszem, nie wszystko pójdzie po Twojej myśli, drogi czytelniku, ale jak spojrzysz na to z szerszej perspektywy: staniesz na szczycie góry i zauważysz, jak dużą masz władzę, coś może w Tobie drgnąć. Wtedy przychodzi czas napisania swojego życia tak, jak tylko zapragniesz; opisania Twojej własnej, indywidualnej bajki, w której między innymi możesz wcielić się w smoka, księżniczkę, szewca, łabędzia lub brzydkie kaczątko. Dlaczego więc, skoro masz tak ogromne pole do popisu, Ty ograniczasz się do czegoś, co już było? 

Bardzo trudno pisać o książce, która nic dla Ciebie nie znaczy. Przepisowe kilka dni po skończeniu ostatniej strony minęły, emocje opadły, a Ty pamiętasz jedynie imię drugoplanowej postaci, zarys fabuły i jeden z gorszych dialogów głównej bohaterki z jej Wrogiem Numer Jeden. Problem polega na tym, że Ty doskonale wiesz, które wady wytknąć, co zostało niedopowiedziane i jaki jest największy plus lektury, ale masz wrażenie, że piszesz o innej powieści i przeżywasz deja vu, a czytelnik czyta opis, Twoje wrażenia i myśli: chyba już słyszałem o tej książce. Najgorsze jest to, że się nie myli. O tym, jak bardzo przewidywalna jest przewidywalność i co można zrobić, żeby się nie narobić, a zarobić. Zapraszam!

Czerwona królowa zrobiła wokół siebie dużo szumu, przyciągnęła piękną okładką, a po przeczytaniu... pozostawiła czytelnika z rozczarowaniem i nutką goryczy. Chciałabym napisać, że nie spodziewałam się nie-wiadomo-jakiej fabuły i porywających wątków, które wbijają w fotel, ale nie mogę, bo oczekiwałam wiele. Miało być klimatycznie, ciekawie, z dużą dawką ekscytacji i oryginalnych bohaterów, z którymi moglibyśmy się utożsamiać, a wyszło jak zwykle. 

Jestem uczulona na punkcie wyidealizowania, więc jak już pojawił się ktoś, kto mógł przenosić góry, lasy i przystojnie wyglądałby nawet w worku na ziemniakach, a dodatkowo miał nieskazitelne maniery, kulturę i był inteligentny, bystry, odważny (czterysta sześć innych zalet później), już czułam, że to nie będzie książka dla mnie. Po pojawieniu się miłosnego trójkącika przyznałam sobie nagrodę Sherlocka, a wraz z zagęszczaniem akcji i odkrywaniem kart, odhaczałam już tylko poszczególne punkty na liście "co musi zawierać pozycja, żeby zachwycić daną grupę docelową odbiorców" i z każdym kolejnym "ptaszkiem" pojawiał się na mojej twarzy ponury uśmiech satysfakcji. W całej książce (488 stron!) pojawiły się jedynie dwa elementy, które mnie zaskoczyły. To był cios w duszę czytelnika.

Niektóre postaci były plastyczne, inne jakby żywcem wyrwane z dobrze znanej nam wszystkim antyutopii. Zdarzały się małe niespodzianki, kiedy kiwałam głową z aprobatą, bo tak, to autorce akurat się udało, ale pojawiały się również słabsze momenty, podczas których chciałam się po prostu rozpłakać z bezsilności. Spodobał mi się sam zarys całej historii - idea walki o wolność, równość i poświęcenie siebie dla dobra większości. Gdyby Victoria Aveyard poszła w tę stronę i zamiast na inspirowaniu się innymi książkami i pisaniu o przygodach miłosnych, skupiła się na problemie segregacji ludzi,  być może wypadłoby to lepiej. 

Czytamy dla przyjemności i żeby się czegoś nauczyć. Co mi jednak z rozrywki, która jest tanią podróbką porządnej fantasy przeplatanej z Young Adult, jeśli nie mogę nawet dobrze się bawić, bo wciąż zauważam podobieństwa do innych książek? Co mi z mądrości, które są bo są na kartach tej powieści, ale tak ukryte między rozterkami miłosnymi głównej bohaterki, że muszę doszukiwać się ich z lupą? Co mi ze śmiesznych żartów, zgrabnie nakreślonego świata i nielicznych momentów zaciekawienia, jak dalej potoczy się akcja, skoro za sobą mam już kilkadziesiąt takich samych pozycji? Może i był humor, była miłość, było poświęcenie i walka o lepsze jutro, a w dalszej części książki coś nowego i niespotykanego. Może. To nie zmienia jednak faktu, że to wciąż nie jest to coś, co by mnie zaskoczyło, uderzyło w twarz, a potem kazało pozbierać z podłogi. Chcesz dobrze spędzić czas i nie namęczyć się psychicznie podczas czytania? Czerwona królowa jest idealna dla Ciebie! Liczysz na oryginalność? Cóż, radzę szukać gdzieś indziej.

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska

5 komentarzy:

  1. I właśnie dlatego nie chciałam sięgać po Czerwoną Królową. Póki co mam na półce, kupiłam na Targach, ale boję się, że i u mnie będzie tak, jak u Ciebie. Cóż, sama muszę się przekonać i mam nadzieję, że jednak mi się spodoba. W końcu tyle książek zostało już napisanych, że ciężko wymyślić coś nowego i genialnego, prawda? W dodatku moja ulubiona booktuberka ją poleca. Sama już nie wiem, co o tym wszystkim sądzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że mało w niej oryginalności i jest swoistym powieleniem. Może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kupiłam zachęcona pozytywnymi recenzjami, więc przeczytam, choć teraz to troszkę się mniej entuzjastycznie jestem nastawiona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Liczyłam na więcej. Szkoda, że książka jest taka przewidywalna. I tak powieść przeczytam, ponieważ wygrałam ją w konkursie, ale też wyidealizowania nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam czytać twoją recenzję i coś mi nie pasowało. Okazało się, że nie zwróciłam uwagi na autorkę.
    Czytałam kiedyś "Czerwoną królowa" - Philippy Gregory, która to książka, mnie osobiście bardzo się podobała. Polecam :)

    OdpowiedzUsuń