czwartek, 15 października 2015

084. Okularnik



Tytuł: Okularnik
Tytuł oryginału: -
Autor: Katarzyna Bonda
Tłumacz: -
Ilość: 848 stron
Wydawnictwo: Muza




 Są tacy autorzy, których kochamy i są tacy, przez których na sam widok ich twórczości dreszcze pojawiają się na plecach, a ciałem wstrząsają torsje i spazmy obrzydzenia. Są też tacy, których czytelnik najpierw darzy ciepłym, pozytywnym uczuciem, a po przeczytaniu kilku kolejnych stron odwraca ze wstrętem głowę, zaprzeczając samemu sobie sprzed pięciu minut. W moim całkowicie subiektywnym rankingu na pierwszym miejscu takich pisarzy jest właśnie pani Bonda.

Druga część przygód o polskiej profilerce, Saszy Załuskiej, tym razem ma miejsce w Hajnówce na Podlasiu. Główna bohaterka trafia w sam środek afery, która zaczęła się kilkadziesiąt lat temu i dotychczas nie została rozwiązana. Jakby tego było mało, akurat teraz na światło dzienne wychodzi niechęć do siebie obu narodów, Polaków i Białorusinów, skrzętnie ukrywana przez pokolenia. Kilka porwań, jeden mężczyzna, który jest z nimi powiązany i auto - Mercedes Okularnik - przewijający się przez każde z nich. Jak w tym wszystkim odnajdzie się Sasza? Co ukrywają mieszkańcy Hajnówki? I kto jest odpowiedzialny za przestępstwa?

Ale zwycięzcą nie jest się na zawsze. [...] Bywa się nim, jeśli człowiek nieustannie się rozwija. Rozwój zaś zapewniają wyłącznie porażki.

Trudno jest mi zebrać myśli i napisać coś o tej książce. Nie dlatego, że Okularnik sam w sobie jest zły, bo tak nie jest. Jedynie szkoda, że autorka po raz kolejny zachwyciła, przełamała schematy i dążąc do perfekcji, o milimetry minęła się z celem. Włożyła w tę powieść mnóstwo czasu i pracy. Jej wkład jest naprawdę dostrzegalny, a czytając z nią wywiady, czułam zaangażowanie i entuzjazm, z jakim podchodzi do pisania. Mimo to pojawia się problem i to niebanalny, którego tak po prostu nie da się zbyć machnięciem ręki. Ilość. Przedzierając się przez prawie 850 stron, miałam wrażenie, że wszystkiego jest za dużo. Bohaterów, wątków, pomysłów, intryg... W pewnym momencie zwyczajnie się zgubiłam, kto jest kim i zaczęłam zadawać sobie pytanie: gdzie podziały się krótkie, wyposażone w maximum treści kryminały...?

Czasem trzeba pozwolić szczęściu przyjść. [...] Trzeba zapewnić mu przestrzeń. Jak rozpieszczonemu kotu, który słyszy wołanie, rozumie je, ale by podejść bliżej musi sam chcieć.

W Okularniku pojawiło się mniej bohaterów, do których mogłabym poczuć sympatię, zmieniło się jednak moje nastawienie do samej Saszy. Wbrew temu, co pisałam w recenzji Pochłaniacza, zapamiętałam główną bohaterkę i aż do rozpoczęcia drugiego tomu nie mogłam się powstrzymać przed myśleniem o niej i o przygodach, które ją czekają. Zaczęłam podziwiać jej upartość i dążenie do wyznaczonego celu za wszelką cenę, a nawet wybaczałam jej momenty słabości i dumy. Ponownie zafascynowała mnie sprawa, tym razem porwań, i losy poszczególnych postaci, a na właściwą akcję nie musiałam czekać aż tak długo, jakby to mogła sugerować monstrualna liczba stron. Cała historia została zgrabnie napisana, bez zbędnych opisów i ozdobników, co może niekoniecznie pozwala zachwycać się kunsztem literackim, ale przynajmniej nie rozprasza naszej uwagi od głównych wątków.

Ale: nie mogę pominąć jednego, może mało znaczącego, ale dla mnie wyjątkowo rażącego błędu. Mam na myśli spolszczenia angielskich wyrazów, które według autorki wyglądają tak: ekskluziw (ang. exclusive czyli ekskluzywny) czy dil (ang. deal czyli interes, umowa). Nie wiem, jak dokładnie wygląda teraz sprawa ze spolszczeniami i zapożyczeniami z języków obcych, niemniej nie potrafię ścierpieć widoku czegoś... takiego, bo moje oczy wręcz krwawią. 

Nie mogę się doczekać, aż będę stara. Po co być wciąż takim samym? Zmiany w ciele i umyśle są piękne i właściwe. 

 Były momenty, kiedy się gubiłam i takie, podczas których chciałam krzyczeć. W mojej głowie pojawiły się kolejne pytania i wątpliwości, a w przypadku Okularnika sprawdziło się niestety powiedzenie, że nie ilość się liczy, a jakość. W świetle tych wszystkich wad nie mogę podsumować tej książki jako wybitnej, ale mam wrażenie, że autorka postawiła kolejny krok naprzód po Pochłaniaczu i dzięki temu nie zrobiła krzywdy czytelnikowi, psując zakończenie. Wprost nie mogę doczekać się kolejnej części i wierzę w to, że Lampiony, jak było w przypadku Okularnika, zaskoczą mnie pozytywnie, a pani Bonda zrozumie, że niektóre wyrazy obcego pochodzenia powinno się zostawić w spokoju. Polecam, chociaż radzę również wyposażyć się w notes oraz długopis i spisać wszystkie postacie oraz wątki, żeby nie zgubić się w fabule.

Książka bierze udział w wyzwaniu:
Czytam Opasłe Tomiska

Pochłaniacz | Okularnik | Lampiony | Czerwony Pająk