poniedziałek, 30 listopada 2015

090. Zimowa opowieść



Tytuł: Zimowa opowieść
Tytuł oryginału: Winter's Tale
Autor: Mark Helprin
Tłumacz: Maciej Płaza, Joanna Dziubińska
Ilość: 696 stron
Wydawnictwo: Otwarte




 Zima. Pierwsze nasze skojarzenie to śnieg, biel, może mróz. Boże Narodzenie, lepienie bałwana, budowanie igloo. Składanie karmnika dla ptaków ze starszym bratem albo kupowanie czerwono-zielonych ozdób do domu i wieszanie lampek na regale z książkami. To jednak nie wszystko, bo czym byłaby najzimniejsza pora roku bez ciepłej, wzruszającej historii o miłości? Wiecie, najlepiej obyczajówki, gdzie ostatnie strony są szczęśliwym końcem, a my odkładamy powieść z głupim uśmiechem na ustach. Jeśli szukacie czegoś takiego i macie nadzieję znaleźć to w Zimowej opowieści, to pomyliliście drogę. Jeśli natomiast chcecie czegoś więcej, zapraszam do zapoznania się z recenzją.

 Nie musisz mi wierzyć. Nic się nie stanie, jeśli mi nie uwierzysz. Całe piękno prawdy polega na tym, że nie trzeba jej ogłaszać, ani w nią wierzyć.

 Chciałabym napisać Wam, o czym dokładnie jest książka Marka Helprina, ale jest to trudne ze względu na złożoność powieści. Początek nie jest skomplikowany, nawet trochę banalny. Mamy Petera, chłopaka bystrego, chociaż niezbyt zamożnego, który w trakcie próby włamania się do rezydencji rodziny Pennów, spotyka na swojej drodze Beverly, młodą, uzdolnioną, bogatą córkę troskliwego ojca. Dziewczyna, jakby mało było różnic i przeszkód między nią a Peterem, jest śmiertelnie chora. Kiedy autor przenosi nas kilkadziesiąt lat później, kolejne postaci łączą poszczególne wątki, w tym Petera i Beverly, które prowadzą do zaskakującego końca... No właśnie, czego?

[...] fizycy i ich poprzednicy zmuszeni byli oglądać wszechświat za pomocą rozmaitych narzędzi, swoje modele budowali tak, jak gdyby chcieli naparstkami przykryć otwarte niebo - dzieci natomiast z łatwością pokonywały strach i zwątpienie, docierały wprost do sedna.

Tak zaczyna się historia, która wbrew pozorom ma w sobie stosunkowo mało samego romansu. Autor zabiera nas w podróż do XX-wiecznego Nowego Jorku, gdzie magia przeplata się z rzeczywistością, a eksplozja słowa następuje tutaj z każdym kolejnym akapitem. Niedoświadczony czytelnik, taki jak ja, może już przy pierwszym rozdziale zachłysnąć się stylem Helprina - to jak skok do głębokiego basenu, kiedy przeżywamy początkowo szok przy pierwszym zetknięciu się z lodowatą wodą. Jesteśmy zaskoczeni, podekscytowani i przepełnieni emocjami, które pragną wydostać się na zewnątrz. Z każdą stroną chcemy więcej i więcej, jednocześnie nie spiesząc się z czytaniem i smakując każde słowo, jakbyśmy spijali samą śmietankę. Nie jest to jednak łatwa treść, którą można przyswoić w dwa lub trzy wieczory. Nie spodziewałam się tak złożonego i pięknie opisanego świata przedstawionego. Pierwsze rozdziały były intrygujące, ale z trudem wbiłam się w historię spisaną w Zimowej opowieści i do końca pozostawało we mnie lekkie poczucie zagubienia i dezorientacji.

Gdyby istniał ktoś taki jak archeolog duszy, mógłby zrekonstruować cały przebieg ludzkiego życia na podstawie wstydu i miłości - dwu wiecznotrwałych kolumn, które wrastają w czas, niepodległe przemijaniu. 

Czasem wystarczy jeden lub dwóch bohaterów i książka jest na wygranej pozycji. Tutaj z kolei nie ma możliwości, by znalazła się postać, która obniżyłaby wartość powieści. Wszyscy są do bólu prawdziwi, momentami nawet sprawiający wrażenie bardziej realistycznych niż w naszym prawdziwym świecie, zaczynając od Petera Lake'a, przez Beverly, jej rodzinę i przyszłe pokolenia, a kończąc na mieszkańcach miasta i urzędnikach Nowego Jorku. Każdy z nich żyje na kartach tej książki, łatwo jest nam współczuć mu, potępiać go, śmiać i płakać wraz z nim. Chcąc lub nie, sami stajemy się uczestnikami historii rozgrywającej się w mieście, w którym wszystko jest możliwe.

Entuzjazm samotnych ludzi jest czasem nie do wytłumaczenia. Kiedy coś ich rozweseli, intensywność i czas trwania ich śmiechu odzwierciedlają głębokość ich samotności, i są oni w stanie rżeć jak konie. Kiedy coś ich wzruszy, przeszywa ich jak kula, wzbudzając uczucia, które zbierają się w wielkie armie.

Zwykle przyporządkowujemy książkę do danego gatunku, ale w Zimowej opowieści nie ma jednego, sprecyzowanego kierunku, w którym biegnie fabuła. To istna mieszanka o miłości i magii, traktująca o sprawiedliwości, a przede wszystkim opowiadająca historię niezwykłego miasta, ożywionego i przepełnionego wiarą w jeszcze lepsze jutro, zagubionego i triumfującego jednocześnie. To pyszna, literacka podróż, która pozostawia w nas przedziwne uczucie zarazem pustki i nasycenia, a otwarte zakończenie daje tylko jedno - nadzieję. Koniecznie przeczytajcie!

Myślę, że próżnością jest myślenie, że możemy w ogóle się nie starać, a mimo to zostać wyróżnieni. Rozumiem to tak, że cuda zdarzają się tym, którzy ich poszukują, narażając się na porażkę. Zdarzają się tym, którzy całkowicie zatracają się w walce o dokonanie niemożliwego. 

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam Opasłe Tomiska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz